środa, 8 maja 2013

14 marca 1976 r

Dzisiaj jest niedziela.Postanowiłam coś napisać,a wlaściwie w skrócie opisać minione wydarzenia.Jeszcze mi się nie chce odrabiać lekcji,mimo,że mamy powtórzenie z geografii na wtorek i dziś powinnam coś powtórzyć.
Ale jestem optymistką i  uważam,że jakoś zdążę.
Zazwyczaj nie poświęcam zbyt dużo czasu na lekcje,.Czasem wystarczy,że przeczytam polski czy historię,powtórzę i jestem przygotowana.
Ale niekiedy,to za nic mi nie chce wejść do głowy.
Gdy rozumiem temat ,łatwiej mi się uczyć.Najlepiej lubię rosyjski.Mam już dwie piątki.
Ostatnio jakosśtak polubiłam niemiecki.Nie oglądam ostatnio filmów wojennych i może dlatego.
Mam 4,+3,-4,4. Dobre stopnie.
W piątek (wg horoskopu mój szczęśliwy (!) dzień) zostałam niespodziewanie wyrwana do odpowiedzi.
A było tak.
Profesorka na chemii rozgadała się (nie o chemii,ale o obozach w Majdanku i  Oświęcimiu,które kiedyś tam zwiedziła) i nie słyszała dzwonka ani na przerwę ani na lekcje.
Dopiero gdy przyszedł Ludwik od polskiego wyszliśmy z klasy chemicznej prosto do polonistycznej.
Ponieważ Bożeny-mamy w klasie cztery-w piątek obchodziły imieniny,gdyż w sobotę nie idziemy do szkoły,profesor zapytał czy pytać dziś Bożeny. Oczywiście  odpowiedziałyśmy ,że nie.
-Barbary już dawno obchodziły imieniny,więc możemy je zapytać-powiedział niepodziewanie.Nie wiem,czy zbladłam,czy zaczerwieniłam się, nie dlatego,że bałam się tylko dlatego,że nawet mi się nie śniło,że mogę być dzisiaj pytana.Niektórzy jeszcze wogóle nie mieli stopni.Wiedząc o tym nie byłam tak wybornie przygotowana.
-No,która pierwsza?-powiedział prof.
Jest nas dwie w klasie,ja i BG. Bardzo ją lubię. Chciałabym,żeby była moją przyjaciółką,ale ona ma już przyjaciółkę z jej wsi -Jolę.Nie chciałabym rozrywać ich przyjażni.
I ona właśnie wtała pierwsza,chyba widząc,że ja nie wstaję.
-O Komisji Edukacyjnej-podał temat profesor.
B coś zaczęła,chyba tez nie była przygotowana,a może była przygotowana,tylko tak jej nie wyszło.
Bo i tak się zdarza.Człowiek  się nauczy,jest pewny,a przy odpowiedzi okazuje się,że nie umie nic.
Gdy ona się mordowała z tym tematem,ja gorączkowo przerzucałam kartki zeszytu,książki ,notatki.
,,Powstanie Komisji,działalność,program, działania...,,
Próbowałam to wszystko odświeżyć w umyśle,ale gdzie tam..Przy mojej tremie to wykluczone.Ale jednak coś niecoś wiedziałam.
-A następna co nam powie?-spytał profesor.
Wstałam i skierowałam wzrok w okno.
-Komisja Edukacji Narodowej Powstała 14 pażdziernika  1773 roku po kasacji jezuitow-zaczęłam i ciągnęłam dalej patrząc na chmury za oknem i czubki bezlistnych czarnych gałęzi drzew.
-Powstanie ,program działalność -powiedziałam to wszystko. Raz czy dwa razy użyłam złego wyrażenia,poprawił mnie i ...DOBRY-usłyszałam
Usiadłam szczęśliwa.
Mówiąc o KEN marzyłam w duchu,żeby dostać choć trójkę,a tu 4!!
O Szczęśliwy Dniu!
Wierzę w szczęśliwe horoskopowe dni.
Ale żal mi Basi,nie poradziła sobie z tym tematem.Zapytał ją jeszcze o organizacji szkół.
Nie mogła się wygadać.Na pewno wiedziała,tylko nie mogła dobrać słów.
Podpowiedziałam jej trochę,ale nie mogłam wszystkiego,bo profesor akurat patrzył na mnie.Trochę się bałam,że mogę otrzymać za podpowiadanie dwóję.
Czułam się pózniej podle ,wydawało mi się,że ją zdradziłam swoją czwórką.
Nie wiem,czy jej postawił dwóję.Może nie?
W ten sam dzień dostałam 4 z niemca,też niespodziewanie,bo miałam  już dwa stopnie.

Przyszłam na przystanek i zobaczyłam WSz.
Skąd on się wziął o tej porze? Przecież oni wyszli dużo wcześniej od nas.Zmarznięty,zsinialy.
Acha, jeszcze spotkałam ED. Na wolnej łacinie poszłyśmy z Maryśką P na przystanek.On szedł z dziewczynami z zawodówki. Podrywacz! Powiedział,,cześć.,Odpowiedziałam.
Stał i patrzył na mnie .Tamte dziewczyny poszły do cukierni.Pewnie myślał ,że stanę z nim i porozmawiam.Minęłam go obojętnie, póżniej jeszcze raz spojrzałam na niego,uśmiechnął się .Nie odpowiedziałam uśmiechem.Niech nie myśli,że każda za jego spojrzenie będzie wdzięczna do końca życia.Ja nie jestem z tych.A może jestem? Może byłabym wdzięczna za takie spojrzenie WSz?Ale nie okazywałam tego.

Uważam E za dzieciaka pewnego siebie.Ładny,trzeba przyznać,ale żebym szalała, to nie.
Poresztą ,ja sama nie wiem,może mój stosunek do niego się zmieni? Moje uczucia do W też już nie są takie gorące.Może to nawet nie była miłość? Czy ja wiem? Może gdy go zobaczę kiedyś to znów się zakocham? Ale chyba nie.
Gdy jechałam w piątek do domu-nie wiem,na pewno ,ale to chyba on stał za moim krzesłem-bo stał na pewno z tyłu a ja na ostatnim krześle siedziałam.Kilka razy ktoś dmuchnął w moje włosy.Czułam ten podmuch-okna były pozamykane,ale się nie obejrzałam.
Wychodząc tez nie spojrzałam,udawałam,że nic nie czuję.

W sobotę byłam w B po płaszcz na wiosnę i lato.
Z K do P dojechałam szczęśliwie.
Z P do B niestety nie.
Niedaleko B zrobiło mi się nagle strasznie gorąco,przed oczami płatki,powiedziałam mamuni,żebyśmy wysiadły.Ale przystanek daleko,a ja już ledwo na nogach stoję.Obok siedział jakiś chłopak ,znam go ,on też chodzi do ogólniaka do P, ale nie wiem jak się nazywa.Wstał z siedzenia i ja usiadłam.Wszystkie poty  na mnie wstąpiły,oparłam się o siedzenie i jakoś dojechałam.
Zrobiło mi się lepiej .W B spojrzałam  w lusterko ,byłam blada ,jak płótno.
Z B jakie 6 km przed P znów płatki przed oczami,głuchy szum w uszach.Mamunia zatrzymała autobus.
Gderliwy kierowca coś tam zaczął gadać,ale stanął.
Wyszłam z autobusu,fala zdrowego powietrza uderzyła mnie w twarz.
Oprzytomniałam.
Autobus odjechał ,a my z mamunią usiadłyśmy na pagórku przy szosie.Zrobiło mi się lepiej.
Odpoczęłyśmy i na piechotę do P.
Doszłyśmy do przystanku nie czując nóg.
Co mi sie stało? Nigdy nie robiło mi się słabo w autobusie.
Żle znoszę jazdę,wymiotuję czasami,ale słabo  zrobiło mi się pierwszy raz.
Kupiłam sobie płaszcz za 1400zł.
Tatuń trochę wyrzucał mamuni,że kupiła taki drogi płaszcz,ale wobec faktu dokonanego tylko na to mógł sobie pozwolić.

Przeczytałam dzisiaj powieść E,Orzeszkowej ,,Nad Niemnem,,
Jestem zachwycona.
Bardzo polubiłam Justynę i Jana.
Jak to dobrze,że oni się ożenią.
Jestem taka wdzięczna Justynie za jej wspaniałą decyzję.
Porzuciła bogatego,morfinowego Różyca,a  wybrała prostego,a zarazem niezwykłego Janka.
Jestem pod urokiem tej wspaniałej miłości.
Czytając ostatnie kartki bałam się,żeby Justyna nie postąpiła tak,jak Marta.Ale postanowiłam nie zaglądać na ostatnią kartkę.Na szczęście skończyło się dobrze.
Czytałam tę książkę ,ale z uwagą czytałam tylko fragmenty,gdzie występowali Jan i Justyna.
Jak ja ją pokochałam! Gdyby ona istniała naprawdę,w dzisiejszym świecie,to musiałabym ją poznać.Jestem taka nią zachwycona! I Janem.
Ich nieśmiałe spojrzenia ,nieśmiałe rozmowy...i ten pocałunek tak mnie ucieszyły i zachwyciły,że mimo woli śmiałam się na głos i taka byłam szczęśliwa,jakgdyby to była moja miłość,moje przeżycia.
Tak się cieszyłam.
Polubiłam Orzeszkową za tę powieść przeczytaną.Jestem zachwycona.
Naprawdę,do tej pory  żadna książka nie zachwyciła mnie tak,jak ,,Nad Niemnem,,.
Justyna i Jan. Jan i Cecylia.
Chciałabym być aktorką.Gdybym nią była,grałabym role bohaterek tylko 18-19 wiecznych.
Wydaje mi się,że był to piękny świat.
Może gdybym była w tamtym świecie nie sądziłabym tak. 
Ale teraz jestem pod urokiem stylu retro.
Czuję,że od tej chwili moim ideałem będzie Justyna.
Może spotkam w swoim  życiu takiego mądrego złotowłosego Jana? 
A może i Justynę?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz