poniedziałek, 10 lipca 2017

2 maja 1978r

Dzisiaj miałam pierwszą lekcje gry na pianinie.A więc moje marzenia spełnią się.Co prawda ,nie myślałam,że tak ciężko i trudno to będzie.Najpierw miałam egzamin ze słuchu i rytmu.Zdałam bardzo dobrze.I dziś poszłam pierwszy raz na lekcję.Nie wiem,czy potrafię kiedyś tak grać ,jak Aneta B,Elka W,czy Gośka R.Strasznie ciężko tą lewą ręką grać,szczególnie myli mi się kolejność palców,trudne są nuty w kluczu basowym,nie wiem,czy się kiedyś tak dobrze nauczę.Chociaż Nizi,,,ski mówi ,że bardzo dobrze mi poszło.Tak ,bardzo dobrze,ale zadał mi tyle,że hej.Pianina nie mam w domu,np w tej chwili mogłabym sobie popróbować.N powiedział,ze mogę codziennie ćwiczyć w PDK,ale dopiero po 15.Wszystko w porządku,ale jeżeli ja wyjdę wcześniej ze szkoły,będę musiała czekać do 15.A lekcje? W tej przerwie nie będzie mi się chciało odrabiać, a wieczór ,jak wrócę do domu,ani tyle.Mamunia wysłała dzisiaj ojca,żeby załatwił z Górc.....kim.pozwolenie,żebym mogła ćwiczyć na szkolnym pianinie.Może pozwoli.
Chciałabym już grać jakieś piosenki,myślałam,że nie jest to tak trudno, a tu masz ci los.Ech,z tymi zdolnościami to chyba jednak przesadzam.Gośka R mówiła,że jak ona się uczyła ,to nie mogła przez cały miesiąc prostej palcówki wygrać, a ja już zagrałam i to dość szybko.Więc jednak nie jest ze mną tak żle.A prawda ,przypomniało mi się,że ta lekcja trwała tylko pół godziny,a ja zagrałam 6 ćwiczeń po 2 razy,gamę i jeszcze 2 trudniejsze ćwiczenia,które mam zadane do domu poćwiczyć.Więc chyba nie jest tak żle,skoro w tak krótkim czasie poszło tyle i to dobrze.Boję się jednak,że tej gamy nie nauczę się grać odpowiednimi palcami.Jedną ręką innymi palcami, a drugą innymi to samo.Mylą mi się palce.Żebym tak miała pianino w domu.Próbowałam na akordeonie ćwiczyć,ale ,ponieważ klawisze nie wydają głosu,nie mogę ćwiczyć,bo mnie ich głuchota denerwuje.W piątek mam następną lekcję.Płacę 150 zł.Dzisiaj  miałam pożyczyć od matki Joaśki,bo w domu nie mieli.Uczę się tylko dzięki mamuni.Gdyby ona mnie nie namawiała na pójście do PDK i zapisanie się.Poszłam.Powiedział Nizi...ski,żebym przyszła na drugi dzień.Sprawdzi mój słuch i zobaczy,czy nadaję się czy nie.W domu nic nie powiedziałam,bo gdybym nie zdała to byłby wielki wstyd.Dopiero ,jak zdałam-opowiedziałam mamuni.Jak się mamunia cieszyła!Jaka ona dobra.Ona mi tak wierzy , a ja ją tak oszukuję i chodzę na wagary.Kiedyś postanowiłyśmy z Joaśką- a właściwie to był jej pomysł,żeby sprawdzić mamunię.Przyjechała do mnie,weszła do domu , a ja zostałam.W domu była babcia tylko.J  mówi,że przyszła mnie odwiedzić,bo od 10 dni nie ma mnie w szkole i prof ją wysłała,co się dzieje.Babcia się przestraszyła i uwierzyła.Wtedy ja weszłam.Potem poszłyśmy do mamuni.Mamunia doiła krowy.J weszła i mówi to samo.A mamunia się śmieje i mówi,że J kłamie.J mówi,że powiedziała prawdę.Ale mamunia nie uwierzyła,tylko się śmiała.Wtedy weszłam.Jaka ja jestem zła.Tak wykorzystać czyjąś wiarę i ufność,to naprawdę karygodne.Ale po co mi mamunia tak wierzy.Tak,ale gdyby mi nie wierzyła,to wtedy na pewno stałabym się strasznie nieszczęśliwa.Kiedyś(niedawno)mieliśmy wolną sobotę w szkole.Powiedziałyśmy z J (to był mój pomysł),że jest wycieczka z hufca do Krakowa.I pojechałyśmy na własną rękę.Spałyśmy u ciotki Joaśki.Ani ciotki ,ani wujka nie było,była tylko ich córka i dwóch synów,Jeden chodzi do II klasy,a drugi do 8.Acha,jeszcze wcześniej ,po kinie spotkałyśmy Andrzeja.Zaprosił nas na kawę do hotelu,ale odmówiłyśmy.Potem zawołał kolegę i odwieżli nas do domu.Wstydziłam się go ,jak nie wiem co.Chociaż już rok jest w Krakowi,nic nie umie się zachować.Zwyczajny wieśniak.Andrzej Rudek tylko udaje.
Dowiedziałam się,że Planty krakowskie -to raj prostytutek.Coś podobnego! Nie rozumiem,jak te dziewczyny się nie wstydzą potem pokazać na oczy!Przecież one sobie życie marnują.Tak,jak gdyby nie miały z czego żyć.Przecież mogą w inny sposób zarobić.J mówi,że to te dziewczyny ,które jadą do miasta poszukać pracy i nie znajdują jej.Nie wierzę.Przecież zawsze się znajdzie jakaś praca.Przecież Polska nie jest krajem kapitalistycznym.Zresztą ,co ja się dziwię pannom krakowskim,kiedy u nas w klasie też są takie prawdopodobnie.Ola ,Elka.O zawsze załatwia nasze sprawy z dyrektorem.Gdy raz jej nie było ,a chciałyśmy załatwić czyn w czasie lekcji,Elka  powiedziała,że pójdzie załatwić.,,Puszczę się z nim ,to się puszczę,ale załatwię,,Czy to nie świadczy przeciwko niej?Bo dyrektor to wiadomo,że świnia,ale dziewczyny?
W Krakowie kupiłam mamie buty za 150 z plastiku,żeby jakoś jej to wynagrodzić.(czy nie jestem podobna do Zenona Ziembiewicza?).Kupiłam numer 6 ,no i teraz ja w tych butach chodzę.Udaję,że są za duże ,ale są dobre,bo ja noszę 4.Jakie oni teraz te numery robią,to pożal się Boże.Jak tylko nadejdzie ciepło ,sucho, to ani razu tych butów nie włożę.Już kiedyś kupiłam mamie bluzkę,to ,oczywiście ,też w niej chodzę.Bo mamunia nawet nie ma się gdzie ubrać,bo nigdzie nie chodzi.Czysta parodia.Ale ja naprawdę mam czyste,dobre chęci.Tylko niektóre rzeczy mi nie pozwalają na zrealizowanie moich dobrych chęci,Bo czyż przeczułam,że 6 będzie dobra na mnie .Ja wzięłam dwa numery za duże i okazały się dobre.Ale nie będę chodzić latem,teraz tylko po domu chodzę.
Dzisiaj się przygotowałam na jutro ze wszystkiego,jak nigdy. Ja chyba naprawdę jestem trochę zdolna.Dzisiaj Elka Ch,mi się pytała,jak ja się uczę historii (kiedy ja się ostatnio jej uczyłam?) Powiedziałam,że czytam i powtarzam 2 razy,Zdziwiła się,,Tylko 2 razy?,,-zapytał.Myślałam,że żartuje sobie ze mnie.A tu nie,okazało się ,że to bardzo mało.A ona się lepiej uczy z niektórych przedmiotów ode mnie.Tak,bo ona siedzi nad książką,nie tak,jak ja.Jeżeli już się zdecyduję uczyć,to najwyżej pół godziny siedzę nad lekcjami.Jedne odrabiam,drugie po łebkach,a trzecie ,że jakoś to będzie.I to jest moje przygotowanie.Gdybym tak kuła,jak w I klasie,to byłabym jedną z najlepszych.A ja? Jakaż ja jestem leniwa.Byle co potrafi mnie oderwać od lekcji.Robię wszystko,byle nie wziąść książki do historii czy geografii.Potem mam czyste sumienie,że jednak nie siedziałam bezczynnie -to  robiłam na drutach (z powodzeniem,mogłam nie robić),to czytałam książkę,której wcale mogłam nie czytać,bo nikt mi nie kazał,to oglądałam telewizję,którą mogłam spokojnie wyłączyć.Zresztą nie samymi lekcjami człowiek żyje.Ja robię sobie takie żarty,ale na następny rok trzeba się wziąść w karby.Przecież matura.Ja sobie wcale nie zdaję sprawy,że to już tylko krok.Skończę niedługo 18 lat i ani nie jestem mądra i  rozsądna.Ani jeszcze poważnie się nie zakochałam.Kiedyż to będzie.Podoba mi się Wojtek W(2 lata młodszy!),ale nigdy bym na niego nie zwróciła uwagi,gdyby nie jego spojrzenia.A kto wie,dlaczego on się patrzył.

sobota, 8 lipca 2017

4 luty 1978r

Jak dobrze jest móc marzyć.Marzyć,wyobrażać sobie wszystko,co się zechce i to tak,że nikt nie wie.Czasami dziwię się,jak ja mogę żyć tylko marzeniami i wyobrażnią (chociaż słabą).
Do takiego wniosku doszłam jednej nocy,przed snem.
To dobrze,że marzenia istnieją.Można marzyć i wyobrażać sobie różnie rzeczy,które ,gdyby się zdarzyły w rzeczywistości nie przyniosły by mi zadowolenia.Np ,gdybym się pozwoliła chłopakowi pocałować,to wówczas czułabym się potępiona,jak prostytutka,no i miałabym nowy problem na duszy.Bo ja zawsze żałuję po fakcie-obojętnie jakim.A jeżeli ktoś mnie pocałuje w myślach (moich) i wyobrażni ,to zaraz zapomnę i nikt o tym nie wie.Wtedy mam czyste sumienie.
A propo prostytutek.Niedawno byłam na wagarach-w pierwszy dzień po feriach na święta Wielkanocne(godzinę po tej decyzji już żałowałam).Teczki zostawiłysmy w szkole i po powrocie z Bu...ka wróciłyśmy z Joaśką do szkoły,ja stałam na straży ,czy nie idzie jakiś profesor,a ona starała się zawrócić kogoś znajomego po nasze teczki.Bo nasze wejście do szkoły groziło zetknięciem się oko w oko z wychowawczynią we własnej osobie.A na to nie mogłyśmy sobie pozwolić.Pisałam,że żałuję tych wagar (nie pierwszych zresztą i nie ostatnich),ale okazuje się ,że ja to jeszcze nic w porównaniu z Elką W.Ona już 6 dni wagaruje.Prof.dzisiaj się pytała nas,co z nią,bo coś za często choruje.Wojtek W-brat Elki (w którym się teraz kocham,ale nie ja sama zwróciłam na niego uwagę,bo kiedyś nie widziałam w nim nic interesującego ,ale zauważyłam,że on kilka razy zwraca wzrok ku mnie i zatrzymuje.Wtedy dostrzegłam,że jest bardzo przystojny,włosy czarne,wysoki ,szczupły,cera śniada,twarz ładna-i tylko jedno-chyba 2 lata ode mnie młodszy,ale wygląda na starszego.Ale to nic,słyszałam,że w Ameryce,29 letni kawaler ożenił się z 82 letnią panią.).
No więc  ten brat powiedział,że Elka zatruła się i choruje w domu.Prof .zapytała,czy nie wiem ,jaki jest telefon do Elki.Ale by  była heca ,jakby się wszystko wydało.Olka G poszła  do Elki-do meliny ,w której siedziały we trzy ( z naszej klasy) i powiedziała Elce o wszystkim,Elka powiedziała,że musi iść do lekarza ,a jakaś dziewczyna poinformuje prof telefonicznie w imieniu pani W o chorobie córki.Ja kiedyś byłam w takiej melinie,Elka K mnie tam zaprowadziła,kiedy zdecydowałyśmy nie iść na pierwszą godzinę(uspr,że autobus nas nie zabrał).Tam było wspaniale.Chodzi mi o wystrój.Na ścianach wspaniałe samochody,różne zespoły muzyczne.Jakiś grzejnik dostarczający ciepło,światło przyciemnione.Nie podobały mi się tylko butelki po...nie wiem  po czym,bo nie znam się na alkoholach.Fajnie tam było,ale nigdy bym się nie zgodziła na przebywanie w towarzystwie osób dysponującym kluczem do tego ,,mieszkania,,Nie przyjęłabym się tam.Zaraz po wyjściu na pewno bym się rozbeczała.Nie wiem ,dlaczego ja mam taki głupi charakter,inne dziewczyny są inne,z obojętnością przyjmują wulgaryzmy i sposób odnoszenia się do nich,a ja zaraz mam łzy na wierzchu,a serce mi pęka i czuję się jakaś mała,nic nie warta.Często,gdy przechodzi jakiś chuligan i coś do mnie się odezwie,to mam wrażenie,że wszyscy na mnie patrzą i śmieją się.Nie nadaję się do XX wieku.Rozpisałam się,ale nie dokończyłam tej myśli o prostytutkach.No więc,gdy ja stałam na straży,podszedł do mnie jakiś zasuszony staruszek i spytał ,czy nie mam ochoty zarobić 200 zł.Powiedziałam spokojnie ,że nie.I byłam zła,że nie krzyknęłam,że się nie oburzyłam,bo przecież to obrzydliwe.On jeszcze coś gadał,ale ja odeszłam.Czy ja mam wygląd odpowiedni dla prostytutki?Dlaczego właśnie mnie to zaproponował.Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.Jak on się nie wstydził zaproponować coś takiego.Nienawidzę go i brzydzę się.Po tej propozycji poczułam się jakaś upadła.Jeżeli on się z tym zwróciła do mnie ,to widocznie ja tak brzydko wyglądałam i na pierwszy rzut oka nic nie wartam.
Pisałabym jeszcze dużo,ale ten próżniak znów mi każe buraki nosić,chociaż sam się wysiedział do tej pory.Jak ja go nienawidzę?Już niedługo skończę 18 lat, to dopiero mu pokażę.
Przed chwilą wróciłam.Jak poszłam  za tamtą oborę ,to zobaczyłam,że mamunia nosi buraki.Jaka ona jest kochana!A on przyszedł do domu i siedzi.Nic go nie obchodzi.A mamunia całą zimę w gumiakach przechodzi,znosi ubrania po nas,kiedy ona sobie coś kupiła!Jeszcze babka przyszła (kiedyś)i powiedziała,-u mnie tyle tych butów ,oficerków i innych.Przecież Zośka mogłaby se wziąść i nosić.Jak ona wogóle śmie!Mamunia będzie jeszcze nosić buty po jej brudnych rapskach!Zaraz poznać ,w kogo się wrodził nasz ,,tatuń,,.Ja postanowiłam,że ,gdy będę zarabiać i wyjdę za mąż,to uzbieramy pieniędzy i wyjedziemy z mamunią za granicę.Niech zwiedzi trochę świata.Będę jej kupować różne rzeczy,ubrania ,a jemu nic.Będzie miał nagrodę za swój stosunek do nas,za to co przecierpieliśmy przez niego.Żeby on umarł  najgorszych męczarniach.Boże ,co ja piszę!Boję się czasem siebie,bo nie wiem,co mi do głowy przyjdzie.przecież ja tego nie chce.Niech umrze,nie obchodzi mnie ,w jaki sposób.Boże kochany! Chyba mi na rozum padło!
Mamunia się cieszy z plotek,jakie są teraz na wsi.O Jani...kich.I to roznosi ich najbliższa rodzina(nasza także).Tak było też z nami,Tylko,że te plotki były przez niego.Teraz Jani...y mają za swoje.Tak na nas gadali.Byli za nim,bo chodził do nich i podrywał Jani,,,ką.Wiem,że to żle się cieszyć z cudzej krzywdy.Ja żałuję krzywdy ludzi dobrych i mamunia także.Ale ludziom złym,którzy,gdy im było dobrze dokuczali innym ,to przeciez można.Ja mamuni za to wszystko się odwdzięczę.

piątek, 7 lipca 2017

1 luty 1978r

Chyba zrezygnuję z prowadzenia drużyny.Przemyślałam to i doszłam do wniosku,że nie potrafię.Nie jestem ani zbyt bystra ,ani inteligentna i najgorsze,że bardzo się przejmuję byle słowem.Nie potrafię się opanować.
Wczoraj miałam zbiórkę.Przygotowywaliśmy program na 8 Marca.Przyszedł Gór...yński.Wszedł do pokoju nauczycielskiego i tam został.My powtarzaliśmy dalsze punkty i w końcu,gdy zaśpiewaliśmy piosenkę ,,Wania,,,on wyszedł i pyta mnie ,co to za piosenki i czy to na 8 Marca.Odpowiedziałam mu.A on mówi,że to się nadaje na pogrzeb,jak można na 8 marca dawać piosenkę o Wani.Jak to nie można? Czy zawsze program ma być związany ze świętem?Oczywiście ,mam dwa wiersze o Dniu Kobiet,różne dialogi i monologi na ten temat,ale czy nie można dać piosenki na inny temat?
On,,Pognała wołki,,dawał przez kilka lat na każdej imprezie.Aż ludzie się śmiali.
Uważa ,że ta piosenka nadaje się na pogrzeb.Wcale tak nie uważam.Bardzo ładna piosenka.,,Gawęda,,nie jest zespołem pogrzebowym i ma to w swoim programie,więc dlaczego ja nie mam tego przedstawić.
Myślałam,że się rozpłaczę.Nie mogłam znieść tej jego ironii w słowach.Gdy wszedł z powrotem do pokoju,ja nie mówiłam nic do dzieci,bo czułam,że jeżeli powiem słowo,to się rozpłaczę.Dopiero po chwili dzieci zaczęły na niego gadać,chociaż trochę się hamowały,bo jego przybrana córka była z nami.Ja byłam gotowa zrezygnować nie tylko z tej piosenki,ale i z całego programu.Widocznie on mi w ,,delikatny,,sposób dawał do zrozumienia,żebym się nie brała do tego,czego nie potrafię.Dzieci mi dopiero wytłumaczyły,żebym się nie przejmowała jego gadaniem i zaczęliśmy próbę od nowa.
Ale powtórzyliśmy tylko prozę,piosenki i tańce odłożyliśmy na następną zbiórkę,bo nie chciałam się narażać na kolejne kpiny.Powtórzyliśmy to i zaczęliśmy się bawić.Trochę przy płytach,a potem w ,,mam chusteczkę haftowaną,,.I tu muszę się pochwalić sukcesem.Osiągnęłam to ,co do tej pory nie udało się nikomu.Chłopcy(nie wszyscy oczywiście) zgodzili sie podac chusteczkę dziewczynkom i jeszcze je pocałować!Dziewczyny zaraz mi powiedziały,że muszą o tym poinformować panią Ryńską.Nie powiem,że było cicho.Przy pocałunkach nie obyło się bez odpowiedniego dopingu,śmiechu.Gdybyśmy byli jeszcze dłużej może udało by mi się zachęcić do zabawy wszystkich chłopców,ale po pewnym czasie z pokoju znów wyszedł Gór...yński i nawet nie słyszałam dobrze ,co mówi,bo nagle coś mi się stało,jak tylko zaczął mówić.Jak gdybym ze strachu czy z czego przygłuchła.Coś mówił,że jak można tak krzyczeć.Jedna dziewczynka grała sobie na moim akordeonie.On mówi,jak można tak piszczeć i buczeć.Jeszcze coś mówił,ale nie pamiętam.Byłam zbyt oszołomiona.Gdy wszedł z powrotem do pokoju,nie wytrzymałam i rozpłakałam się.Zaczęłam się ubierać i powiedziałam,że idziemy do domu.Dzieci zaczęły mnie pocieszać,a gdy wychodziliśmy,on tez wyszedł z pokoju i zapytał mnie,czy próba się udała.Ja powiedziałam cicho,że nie.On nie dosłyszał,bo byłam odwrócona,nie chciałam,żeby widział czerwone oczy u mnie.Zapytał drugi raz,więc odburknęłam głośniej,że nie i  poszłam.Całą drogę dzieci mnie pocieszały,opowiadały o nim,że on kpi ,wyśmiewa się z każdego dziecka,przezywa ich.Jedna dziewczynka mówi,że umarła jej babcia.przyszła do szkoły po pogrzebie,a on się pyta ,czy ma kwitek po sprzedaniu babki.Każde z nich chciało mi coś opowiedzieć o nim.Nie wiedziałam,kogo słuchać.Było mi trochę przyjemnie,że jednak chociaż oni są po mojej stronie.Jaki to jest straszny człowiek Nikt go nie lubi.Jaki obłudny i zakłamany,.I do tego nauczyciel-człowiek ,który swoją  postawą i zachowaniem powinien dawać przykład.A on wstrętny hipokryta.Każdemu jego słowu towarzyszy ironiczny uśmieszek.Każde słowo jest przesiąknięte jadem.Nikt go nie lubi,teraz ,gdy go zrzucili z dyrektora szkoły na nauczyciela w-fu stał się jeszcze gorszy.Dziewczyny chciały biec do pani Ry...skiej ,powiedziec jej o tym.Nie pozwoliłam, ale one w końcu poszły.Pani Ry...ska powiedziała,że mamy miec dalej zbiórki w szkole i nie zwracać uwagi na pana G.To było wczoraj.A dzisiaj Ania przyszła ze szkoły i mówi,że pani R powiedziała,że nie rozumie dlaczego ja wczoraj płakałam.Przecież pan G nic mi nie powiedział, nie wygonił mnie,a przeszkadzaliśmy mu,bo on coś pisał w pokoju.
Więc wszyscy przeciwko mnie.Wiem,że nie mam szans wygrać z G.Nie powiedział mi -wynoście się,ale powiedział tak i tak się zachowywał,że głupi by zrozumiał.I dlaczego właśnie w tej chwili,gdy zaczęła się zbiórka.Ze też mi się zachciało udzielać się społecznie.Dziewczyny mówiły,ze on grzebał w papierach dyrektora.dyrektor wie o tym,ale nie chce kłótni,bo i tak atmosfera panuje taka,że tylko potrzeba iskierki,żeby wybuchła.Żadna z nauczycielek go nie lubi,A ja co mam robić,chyba za bardzo się przejęłam tym harcerstwem.Mogło się nic nie dziać,tak ,jak było do tamtej pory.
Może jemu o to chodziło,że ma konkurencję,bo gdy daliśmy występy na Rewolucję,to wszyscy orzekli,że mój program był dużo lepszy od jego.Może on chce mieć pretekst do zarzucania pani R ,ze nic nie robi w harcerstwie.bo przecież tylko dzięki mnie honor szkoły został uratowany.Gdybym nie miała przygotowanych kilku tańców,to nic by nie dali w czasie przeglądu zespołów harcerskich.I wtedy on miałby powód,żeby wygadywać pani R ,żeby się chwalił,że bez niego nic się nie dzieje.Bo teraz ja przygotowuję występy na święta i on jest zbędny.Kiedyś zarzucał pani Wo...tas,że nic się nie organizuje,że odkąd on przestał być dyrektorem nic się nie dzieje.A ja udowodniłam z moimi harcerzami,że bez niego można się obejść.
Może jemu o to chodzi.Ale gdybym chociaż miała poparcie pani R.Oni na pewno wszyscy obgadali tę sprawę w szkole,a G potrafi gadać,więc wszystko wyszło na mnie.Ja zostałam -być może -histeryczką czy czymś w tym rodzaju.
Więc dobrze.Jeśli wszyscy przeciwko mnie ,to ja zrobię tak.nie dam żadnego programu na akademię.oni do tej pory nic nie przygotowują,prawdopodobnie powiedzieli,że wystarczy to,co dadzą harcerze i zuchy.Nie,tak prosto się nie pozbędą kłopotu.Proszę bardzo,niech przygotują akademię.Ja się wycofuję.Zobaczymy,czy ludzie nie będą spać,gdy każda osoba,która wyjdzie będzie klepać beznadziejnie wykute zdanie,gdy znowu zaśpiewają ..Pognała wołki,,.Zobaczymy.A zbiórki będę robić na powietrzu.Teraz jest ciepło.Będziemy chodzić na wycieczki,będziemy się bawić na powietrzu,nie będę przygotowywać żadnych programów.Zobaczymy .co z tego wyjdzie
To ,co piszę brzmi mściwie.Ale w tej chwili tylko tego pragnę.Wiem,że za chwilę będę inaczej myślała i będę ich usprawiedliwiać przed sobą,ale teraz nie.Ale,niestety,jestem zbyt słaba,żeby trwać przy tym,co w tej chwili myślę i piszę.Wiem,że gdy się spotkam z jakąś nauczycielką i ona mi zacznie mówić o tym,udowadniać,ze nie miałam słuszności,to w końcu pójdę i przeproszę go ,albo jeszcze bardziej zrezygnuje z wszystkiego.Dlaczego ja nie potrafię wytrwać przy swoich poglądach i zasadach?Każdy może mi wmówić przy odpowiedniej argumentacji to,co chce.Dlatego lubię samotność.
Wyjaśnienie tego także nie pochodzi ode mnie,ale przejęłam od Norwida.czytałam kiedyś jakiś jego wiersz,w którym pisze,że lubi samotność,dlatego,ze wtedy jest sobą,trzyma się twardo swoich zasad,nikt mu nie przeszkodzi rozumieć po swojemu,nie stara się wmówić niesłuszności jego poglądów.Bo w towarzystwie człowiek nie jest sobą.Musi się dostosować do otaczających go osób.Bo-jeśli wejdziesz między wrony,musisz krakać jak i one.W towarzystwie musi się zgadzać z tym co myślą inni,chociaż sam myśli przeciwnie.Po przeczytaniu jego wiersza doszłam do wniosku,że ja także dlatego  lubię samotność.Bo do tej pory nie mogłam wytłumaczyć dlaczego.Acha ,lubię samotność dlatego,że nikt mi nie przeszkadza w rozmyślaniu i mogę sobie swobodnie pomarzyć.
No tak,zjechałam z tamtego tematu do całkiem innych spraw.Ja tak lubię.Nie wiadomo kiedy i gubię się.Prof zawsze mi mówi,że pisze nie na temat,chociaż zaczynam właściwie.A ja mam taki nawał myśli,że wydaje mi się ,że tam się toczy walka między nimi i ta która zwycięży,to opanowuje pozostałe,by ,po chwili,przegrana,odsunąć się na koniec.Ale ,jeżeli już tak zboczyłam z tematu,to dodam,że dużo radości sprawiła mi piątka z polskiego.Nie spodziewałam się.Dzisiaj zajrzałam do dziennika ,a tu-bdb.Trzy razy sprawdzałam,czy to moje nazwisko.Chciałabym jeszcze dużo napisać o profesorce,o moim stosunku do niej,i jej do mnie,o moim dzienniku,za który dostałam bdb,bo był prawdziwy,ale już mnie ręka boli.Może następnym razem,chociaż nie wiem,kiedy to nastąpi.Teraz mi przyszło na myśl,jakie te moje nastroje są zmienne.Dopiero,gdy zaczynałam pisać,byłam gotowa się otruć,a teraz daleko mi do tego.Jestem taka dziwna.byle co doprowadza mnie do wielkiej radości i szczęścia,byle co mnie doprowadza do takiej rozpaczy,której rezultatem może być samobójstwo.Na szczęście znam siebie,wiem,że gdybym się zabiła,to za chwilę bym żałowała.Głupstwa pisze.Jak można myśleć po śmierci,gdy wszystko jest martwe.Już nic nie będę pisała.Jestem taka zakatarzona,ale mamunia i tak się nie domyśli,że powinnam zostać w domu,żeby się bardziej nie przeziębić.Oni by mnie zostawili,gdybym miała 40 stopni gorączki.Ale ja ,niestety,tylko raz miałam taką gorączkę.Jestem uodporniona.

czwartek, 24 listopada 2016

27 grudnia 1977r

Wczoraj byłam na zabawie.Właściwie nie miałam ochoty na tańce.Miałam oglądać film.Ale ostatecznie zdecydowałam,że pójdę zobaczę co się tam dzieje i wrócę na film.
Dobrze ,że poszłam.Weszłam do środka,zaraz podbiegł do mnie Andrzej S i Stach N ,koledzy brata.Chcieli ,żebym z nimi tańczyła,ale mnie się nie chciało zdejmować płaszcza dla takich tancerzy.
Za chwilę podbiegł Stach G,złapał mnie za ręce i ucieszony,jakby milion wygrał,zaczął mówić,że nareszcie przyszłam,że czekał na mnie,żebym z nim zatańczyła.Powiedziałam mu ,że nie tańczę,że idę zaraz do domu.ale on mówi,że nic z tego i zaczął mi ściągać płaszcz.
Andrzej ze Stachem N coś tam gadali do niego,a mnie zapytali,gdy on poszedł z płaszczem,czy go odczepić ode mnie.Ja się tylko uśmiechnęłam,Stach nadszedł i zaczęliśmy tańczyć.A oni stali pod ścianą i gapili się na nas.Stach zapytał mnie ,czy to mój chłopak.Ja mówię,że nie, ale on nie chciał uwierzyć i musiałam go przekonywać.
Przetańczyliśmy kilka razy,ale potem nagle przyszło mi do głowy ,że może on tylko raz chciał ze mną zatańczyć i wstydzi się odejść.Dlatego ułatwiłam mu to.Powiedziałam,że muszę  iść do domu,bo jest ładny film o 8,30.A on za bardzo mnie nie wstrzymywał ,więc odeszłam ,włożyłam płaszcz i na chwilę stanęłam ubrana.Podeszli znów Andrzej S i Stach N.Potem Marek D i Andrzej Z.Nie chciałam tańczyć.Mówiłam,że idę do domu...ale stałam.Rozmawialiśmy.
Po pewnym czasie podbiegł do nas Bogdan S-mój dawny wielbiciel z podstawówki.Zresztą nie tylko mój,bo jemu podobały się tez inne.Ale tylko do mnie wysyłał wspaniałe liściki opiewające mą wątpliwą urodę i tylko o mnie opowiadał same dobre rzeczy i pisał wiersze ,nie kryjąc się z tym.
Ale kiedyś,gdy za bardzo za mną latał nie zwracałam na niego uwagi,chociaż ,gdy powiedział,że podoba mu się Danka ,to byłam trochę zazdrosna.Od tamtej chwili bardzo się zmienił.On tez uradowany,zaczął mnie błagać ,żebym zatańczyła z nim.No więc zdjęłam płaszcz i zaczęłam tańczyć.Po chwili przeszedł koło na Stach G i powiedział
-Mówiłaś,że idziesz do domu.
Zrobiło mi się trochę głupio.Nie wiedziałam,jak się zachować,ale tańczyłam dalej.Kilka razy St G ,gdy stał koło nas ,długo patrzył na mnie.Nie wiedziałam,gdzie schować wzrok i nie słyszałam, co Bogdan mówi do mnie.A przecież ja chciałam dobrze.Stach nie tańczył z nikim,tylko stał sam,albo z chłopakami rozmawiał.
A Bogdan mi ciągle gadał,że mu się podobam,że jestem piękna,że napisze do mnie,ciągle chciał mnie całować.Mówił,że od dawna się kocha we mnie,że wszystko dla mnie zrobi.Ja się tylko śmiałam.O wpół do dwunastej powiedziałam,że idę do domu, ale z bratem.On się uparł,ze mnie odprowadzi.Był tak uprzejmy,że podał mi i nałożył płaszcz,a potem,gdy mieliśmy wychodzić,powiedziałam,mu ,żeby poczekał,a ja pójdę przeprosić takiego chłopaka.
Znalazłam Stacha.Zapytałam,czy się gniewa na mnie,bo się tak dziwnie zachowywał.On mnie złapał za ręce i powiedział ,że nie,ale dlaczego go tak zrobiłam.Wytłumaczyłam mu to.Powiedziałam,gdy zapytał,czy mogę się  nim bawić teraz ,ze idę już do domu.
-Z kim -zapytał.
-Z nim-odpowiedziałam
I właściwie nie wiem ,jak do tego doszło,że zostałam.Wiem tylko,że to dziwnie wyglądało,gdy wszyscy tańczyli, a myśmy stali w środku trzymając się za ręce i rozmawiając.On jest całkiem inny od Bogdana i Jurka W.Jurek,gdy chciał ze mną tańczyć ,to sam poszedł porozmawiać z chłopakami, z którymi bawiłam się prawie połowę zabawy(to było kiedyś).A Stach nie.
Gdy go zapytałam,co powiedzieć Bogdanowi teraz,gdy już mieliśmy iść do domu, a tu nagle zostaję z innym chłopakiem.A on po prostu odpowiedział,ze mogę powiedzieć,co chcę.
Bezczelny!Ale poszłam do Bogdana,który uśmiechnął się na mój widok i powiedział-Nareszcie.A jego kolega powiedział-Już się nie mógł na ciebie doczekać.
Rzeczywiście,trochę długo mnie nie było.Ale wtedy uśmiechnęłam się ładnie do Bogdana i powiedziałam,że muszę jeszcze zostać pół godziny i bawić się ze Stachem.On tylko zapytał,czy będzie mnie mógł odprowadzić.Powiedziałam,że tak.Pomógł mi zdjąć płaszcz i poszłam,
Dlaczego on jest taki uległy.Na wszystko się zgadza,można z nim robić ,co się chce.Wyrzucił 3 papierosy,gdy powiedziałam,żeby nie palił.Taki fajny dzidziuś z niego,będzie dobry mąż,na wszystko pozwoli żonie.Ale to będzie w przyszłości.
Ja tymczasem poszłam do Stacha,który mnie wypatrywał w tłumie.
Zaczęliśmy tańczyć,Zapytał,co mu powiedziałam,czy to mój chłopak,dlaczego zostałam itd.Peszyłam się trochę,bo co chwila przypatrywał mi się.Powiedziałam,że za pół godziny idę do domu,ale on mówi,że -nie . Będziemy do końca.Denerwowało mnie trochę to jego rządzenie.Ale byliśmy tylko do pierwszej.bo ktoś kogoś pobił,przyjechała milicja i zabawa skończyła się.Powiedziałam,że idę do domu z bratem ale on mówi,że nie,że on mnie odprowadzi.
To moja wina,że pozwalałam mu tak się rządzić,przecież on mi nie dał możliwości wyboru.Gdy tańczyliśmy,właściwie przetańczyliśmy tylko jeden kawałek,podszedł do nas Jurek W i zapytał,czy mogę z nim zatańczyć.odpowiedziałam,żeby zapytał Stacha,ale kochany Stasio odpowiedział,że nie,ale jak Jurek nalegał,to powiedział,że jak chcę, to mogę do  niego iść.Ja wiedziałam,że Jurkowi zależy na mnie ,a jego nie byłam pewna ,bo tak dziwnie się zachowywał,więc powiedziałam,że nie chcę.Jurek odszedł.
Boże,jak ja się czułam wtedy.Ale co miałam zrobić.
Marek G gratulował mu mnie ,więc chyba był zadowolony
.Odprowadził mnie kawałek,postaliśmy.porozmawialiśmy.Mówił,że wie ,gdzie mieszkam,bo był u Jurka J,który mieszka niedaleko nas.Jurek mu pokazał mój dom.Miał przyjść do mnie przed zabawą.Całe szczęście,że nie przyszedł.
Zadawał mi głupie pytania,np,czy to mi będzie szkodzić,jak on będzie pił alkohol,albo czy on jest mój ( w tym wypadku chodziło mu zdjęcie ,na którym jesteśmy obydwoje,Ja go mam dzięki jego siostrze Mariolce,którą przekupiłam i mu ukradła.To zdjęcie jest robione przypadkowo.Myśmy z Joaśką i Tośka robiły sobie zdjęcia i poszłyśmy na boisko,a on tam grał z chłopakami w piłkę rozebrany do spodenek.
I tak ubrany zrobił sobie zdjęcie ze mną.
Ja w płaszczu, a on w spodenkach.Potem Aśka mu dała to zdjęcie bez mojej wiedzy)
Staliśmy dłuższy czas.Czekałam tylko,aż on mi się zapyta,czy może mnie pocałować,bo Jurek i Leszek pytali mnie o to na końcu.A on nie zapytał.Co on właściwie chce ode mnie?Czy ja mu się podobam czy nie.Denerwuje mnie ta niepewność.Ale to dobrze,bo mogę sobie pomarzyć o nim.Ciągle mi się pyta czy mam chłopaka.A okazuje się,że Stach M-jego kolega , który mnie tylko raz odprowadził i z którym tańczyłam kilka razy chwalił się  na zabawie ,że ze mną chodził.
I wszystkie chłopaki z Z są przekonani,że ja z nim chodziłam.Bogdanowi też tłumaczyłam,że nie chodziłam z tamtym.
Jaka ja byłam kiedyś w Stachu G zakochana.
A zobaczyłam go przypadkowo.Jeszcze przyjażniłam się z Joaśką.
Szukałyśmy na przystanku ładnych chłopaków.On mi się wtedy podobał.Wtedy go zauważyłam pierwszy raz.I zaczęłam się w nim kochać.Zbliżyło na trochę to zdjęcie no i wreszcie ta zabawa.Marzyłam o dotyku jego rąk o nim,no i wszytko się spełniło.Trzymał moje ręce przez cały czas w swoich.
Jestem szczęśliwa.Musi mu zależeć na mnie.Wydawało mi się,że to takie dziecko.
Ale teraz wiem,że on nie jest taki głupi.Potrafi myśleć.Wspaniały.

czwartek, 17 listopada 2016

3 listopad 1977r

Boże,czemu taki człowiek żyje na tym świecie?
Ja już nie mogę wytrzymać! Cała się trzęsę z nerwów.
Co tylko przyszłam ze szkoły ,on mi każe lecieć za chlebem.Do sklepu jest chyba ponad kilometr w jedną stronę.Mówię,że mam się dużo uczyć na jutro.
-Co mnie to obchodzi,trzeba było się wczoraj uczyć, a nie czekać.
On uważa moją pracę w drużynie za czekanie.Nic go nie obchodzi moja nauka,byle tylko jego potrzeby były zaspokojone..Boże ,czemu go nie zabierzesz z tego świata.Dziadzia odszedł ,a on żyje.Wszystkich nas wyprowadza z równowagi.Jak ja się będę uczyć na jutro w takim stanie.
Już dostałam jedną dwóję z geografii,to o niego się nie przygotowałam,bo przyszedł pijany i zaczął swoje.Poszłam prawie nieprzygotowana na lekcje i klasówkę.No i już na pierwszej lekcji dostałam 2.
Czemu ja się wogóle urodziłam.Tak mi żle.
Gdyby umarł nawet bym jednej łezki nie upuściła.Jak ja go nienawidzę.
Jak innym jest dobrze.Nie zapomnę widoku Anki z P,z którą byłam na obozie w Leszczynach.
Jak ona tęskniła za rodzicami.A jak przyjechali,jakże się odnosili uczuciowo do siebie.
.Jacy oni szczęśliwi.A Ewka,która mówi,że bardzo kocha ojca,że może z nim na wszystkie tematy porozmawiać.Widziałam,jak grała z ojcem i bratem w piłkę.Nie mogłam uwierzyć,że ojca można tak kochać,że może on być tak dobrym.
Szczęśliwa jestem,że prowadzę drużynę ,a on mi tego zabrania.
Przygotowaliśmy występy na 60 rocznicę Rewolucji,robimy inne rzeczy i wtedy zapominam o wszystkim.
Czuję się szczęśliwa,gdy oni zwracają się do mnie -druhno,gdy mnie pytają o różne rzeczy.Czuję się wtedy ,jakbym była nauczycielka,dorosłą.Jest mi dobrze z nimi i wiem,że oni też mnie lubią.
A on to uważa za ,,ciekanie,,.Ja mu się kiedyś odwdzięczę.
Kupił swojskiej kiełbasy,to trochę nam dał,a resztę schował.Gdy siostra go prosiła,żeby jej troszkę jej dał,to powiedział,że już nie ma ,a sam zajadał.Brał z domu kromkę chleba i wychodził do komory,brał kiełbasę i po kryjomu zajadał.Mamunia potem znalazła tę kiełbasę w komorze.
I czy to jest ojciec?Czy ojciec chowa lepsze rzeczy dla siebie ,a swoim dzieciom odmawia?Jak ja go nienawidzę!
Szłam ze szkoły,taką miałam chęć do nauki ,a teraz nie wiem,czy się zmuszę.

czwartek, 4 sierpnia 2016

27 września 1977 r

Boże kochany,do jakiej jak trafiłam rodziny! 
Taki wstyd!
Dzisiaj był komornik,za jego długi jeszcze z przetwórni chciał zabrać telewizor,pustaki i krowę.
Taki wstyd.
Żeby komornik przychodził.
Pracował kilka miesięcy i czuł się panem świata  na tym skupie,miało być tyle korzyści z tego ,a tu tylko wstyd i długi.
Gdzie moje marzenia.Mam w nosie taki socjalizm w kapitaliżmie,bo chociaż nie wstydziłabym się tej biedy.
Mam wszystko gdzieś!
 Byłam 2 dni z koleżankami na wagarach.W poniedziałek dlatego,że nie byłam przygotowana bardzo dobrze i że koleżanki mnie namówiły.We wtorek dlatego,że nie umiałam biologii.A biologii nie umiałam dlatego,że nie miałam się z czego nauczyć,bo nie mam książki.Teraz ich nie ma nigdzie,a gdy były to wstydziłam się powiedzieć o forsę(40 zł).
Nie wiem,co będę robić.
W poniedziałek na wagarach byłam z dziewczynami u Olki G(była chora?).
Jak ona ma ślicznie w domu,dom piętrowy,ma własny pokój,wspaniale umeblowany.Ma wszystko,czego dusza zapragnie.
Gdy opowiadała,że musi sobie kupić spódnicę wranglerową za dolary,to myślałam ,że się rozpłaczę.Jak ona ma dobrze.Tyle ma pieniędzy i jeszcze do tego taka wygadana.
Tam dowiedziałam się wielu rzeczy,które mną wstrząsnęły.Okazało się,że kilka dziewczyn z naszej klasy miało stosunki z chłopakami! I one mówiły o tym tak spokojnie ,jak dyby nigdy nic. Czułam się wtedy taka niedzisiejsza, niższa.

Chodzę na wagary zaraz od początku roku.To straszne.Czuję,że się coraz bardziej demoralizuję,ulegam wpływom tych ,,nowoczesnych,,,staram się być taka,jak one.To sprzeczne z moim charakterem,ale tak musi być.Wiem,że żle robię,,że wpadam w nałóg,ale to mnie pociąga.To tak,jakbym zażyła narkotyków,
Byłam w teatrze w Krakowie(na wycieczce).Boże,jak tam jest wspaniale!
Pierwszy raz oglądałam sztukę na żywo,pierwszy raz patrzyłam przez lornetkę i siedziałam w loży.Czułam się tak wspaniale.Myślałam,że śnię,jakie to było wspaniałe.
Ja widziałam to pierwszy raz ,a one przyjmowały to ze zwykłą obojętnością.
Do teatru pojedziemy jeszcze raz,na ,,Moralność pani Dulskiej,, (do Słowackiego w Krakowie).
Chciałabym jeszcze raz iść na operetkę.Cudo!

Myślę codziennie o nowym domu,o moim pokoju,widzę go w marzeniach.ale rzeczywistość jest nieubłagana.
Dom pewnie dopiero postawią,jak będę na swoim.Cała młodość do niczego.Ciągle czekam na coś,na jakąś zmianę,ale młodość mija,zestarzeję się i być może wtedy będę szczęśliwa.Może będę miała przytulny dom,rodzinę.Może życie mi wynagrodzi tę straconą młodość.Nie miałam żadnej radości.
Bardzo często myślę o samobójstwie.Ale się boję płukania żołądka po uratowaniu.Nie wierzę w śmierć przez zatrucie tabletkami,a ja tylko na taką mogłabym się odważyć.Jedna dziewczyna zażyła 10 czy 20 tabletek i ją uratowali.To skandal!.Jeżeli ktoś nie chce żyć,to czemu robi się wszystko,aby je przywrócić.A potem jak się pokazać ludziom.
Chciałabym żyć gdzie indziej, w innym kraju albo na innej planecie.
Bo tu jest mi strasznie żle.

poniedziałek, 30 maja 2016

2 maja 1977r

Wczoraj było strasznie.
Tatuń na wieczór przyszedł pijany z 1 Maja. Była u nas ciotka N i W.
W. zaczął z nim rozmawiać o ziemi,że jej ubywa co roku itd.w końcu doszło do tego,że tatuń ni z z tego ni z owego krzyknął do W-wynoś się stąd! Cóż miał chłop robić?Wyszedł.A on trochę spokojnie posiedział.
Wszyscy milczymy.No bo tak się zachować.
A on powoli przysunął do siebie mój zeszyt do historii (notatki) i książkę do historii.
Nagle ,jak nią nie rzuci o ziemię. Aż kartki frunęły,zeszyt był już trochę stary,parę kartek było lużnych i gdy go rzucił,wszystko się porozlatywało. 
Muszę wszystkie notatki od początku roku przepisywać,bo to mi będzie potrzebne przy powtórce do matury.
Potem złapał  lusterko,rzucił o ziemię ,roztrzaskało się..Więcej już nic nie było na stole.
Ja uciekłam na ogród.Za chwilę usłyszałam krzyki mamuni,ciotki,nie mogłam słuchać,pobiegłam do nowego chlewa,ale i tam było słychać,pobiegłam dalej w pola.
Nie mogłam powstrzymać płaczu.Ryczałam na głos.Dobrze,że nikt mnie nie widział.
Gdy byłam na dole,usłyszałam,że ktoś mnie woła.To szła Ania z Jolką od N.
Wytarłam oczy i skierowałam się w stronę domu
Gdy byłam na górze(pola) zobaczyłam babcię na podwórku.Zawołała mnie.Pobiegłam.Miała pretensje ,że nie trzymam jego.A ja nie mogłam.Nie mogłam.wszystko mi było jedno,co się stanie,ale nie mogłam tego słuchać.Babcia zaczęła gadać,więc poszłam do domu.Mamunia była w sieni i go trzymała  za ręce, a on się wyrywał mamuni i chciał uciekać ,czy coś robić.
Mamunia krzyczała,prosiła,żeby się uspokoił ,a on się wyrywał i krzyczał,żeby go puściła,bo dostanie w mordę.I takie podobne rzeczy.Ja go złapałam za drugą rękę i też trzymałam.Ale czułam,że nie utrzymam długo.
Mamunia go prosiła,mówiła pieszczotliwie(!) i nawet go pocałowała w rękę dwa razy.Krzyknęła-Mamuniu!-spojrzała na mnie tylko.
Zobaczyłam to i już nie mogłam,wybuchnęłam płaczem i uciekłam.
Ania już przyszła,A ja uciekłam w pola.Biegłam i płakałam.nie wiedziałam,gdzie mam iść.Tak bardzo mi było potrzeba kogoś,kogoś bliskiego,komu mogłabym się zwierzyć,wypłakać,kto by mnie zrozumiał.Biegłam w kierunku ciotki.Zobaczyłam,że babcia idzie za mną.Kucnęłam na koniczynie,ale i tu słyszałam krzyki.
Pobiegłam dalej.Chciałam iść do pani W.Ale nigdzie nie poszłam.Skręciłam do wąwozu,tam zostałam i beczałam.
Babcia poszła do ciotki albo do wujka Heńka.Wyszłam stamtąd i poszłam prosto drogą,skręciłam na dodatek.Poszłam prosto.Słyszałam i tu krzyki.Nie mogłam.Szłam i szłam,nie mogłam się powstrzymać od płaczu.
Pisałam w myślach list do Warszawy,do ,,Na przełaj,,
Skarżyłam się na niego.Nie mogłam zrozumieć,jak ona mogła go pocałować w rękę,za to ,że on ją tak znieważa.Jak mogła.Czułam,że nienawidzę mamuni za to.Jak ona mogła tak się poniżyć.przecież już nie jest w nim zakochana,bo z tego ,co wynika z jej opowieści,nigdy nie była w nim zakochana.Więc dlaczego.Dlaczego się nie rozwiodła do tej pory.
Ileż on jej nadokuczał.
Zaraz po ślubie uciekł do kopalni.Ożenił się tylko dla majątku,bo był biedny jak mysz kościelna i udawał dobrego.Zamydlił oczy dziadzi i ożenił się z mamunią.A ona tak pozwalała sobą pomiatać przez tyle lat.Przecież on ją ma za nic,a niewolnicę.Wogóle nie liczy się z jej zdaniem.A ona go całowała w ręce.Jak ja nienawidziłam.
Nawet teraz ,gdy to piszę,czuję jakiś wstręt,nie mogę jej zrozumieć.
Czemu ona się tak poniża.
Biegłam,szłam,płakałam.
Już było ciemno,doszłam w pola do Nowej Wsi.Byłam w bluzce z krótkim rękawem i w spódnicy.Było trochę zimno.Poczułam je i się wróciłam,Chciałam spotkać kogoś,komu mogłabym powiedzieć.Wyobrażałam sobie tę osobę,skarżyłam jej się w myślach.Chodziłam tak ze dwie godziny.Przyszłam do domu ,było ciemno.Nie było światła.
Już był spokój.Mamunia była z nim w drugim domu.Przyszłam do tego domu.
Byłam zła,bolały mnie oczy.Troszeczkę w polu zamknęłam je ,bo nie mogłam patrzeć.Kucnęłam i tak zwinięta w kłębek udawałam ,że śpię,ale bałam się,żeby mnie kto nie widział taką i musiałam iść dalej.
Przed snem jeszcze pokłóciłam się z babcią.Denerwowało mnie jej lamentowanie.Nie mogłam słuchać.
Nie mogłam zasnąć w nocy.Jeszcze obudziłam się,gdy przyszłam mamunia z nim do tego domu.I już nie mogłam usnąć.Bolała mnie głowa,przewracałam się z boku na bok.
Rano obudziłam się ,jak rozbita.Oczy zaklejone,głowa pęka.Poszłam do szkoły bez śniadania.Nie pierwszy raz zresztą.Poszłam do Joaśki i poszłyśmy na wagary.
J oczywiście nie wie o tym,co się stało.Nic jej prawie nie mówię,o tym,co się u nas dzieje.
Ale często jestem zła na nią,może z zazdrości,gdy ona się chwali,że ojciec jej dał tyle i tyle forsy,że jest przodownikiem pracy,że chodzą codziennie na spacery z matką.Zaczynam jej wtedy nienawidzieć.Dziś powiedziała,że nie idę do szkoły,to ona też nie idzie.
Gdybym ja miała takich rodziców ,jak ona,gdyby tak o mnie dbali,czy nie jestem głodna,czy mi czegoś nie potrzeba,to miałabym wielkie wyrzuty sumienia ,gdybym poszła na wagary.
Jutro też nie pójdę do szkoły.I pojutrze też.Nie mogę się uczyć.A już mam w tym okresie 5 dwój.Nie chce mi się nic,ani  robić,ani uczyć ,ani żyć.Po co ,dla kogo.Zawsze jest mało i mało dla niego.Lubię robić coś,pracować,ale gdy wiem,że robię to dla jakiegoś celu.,że coś z tego będę miała ja lub ktoś.Że ta osoba będzie zadowolona z mojej pracy.Ale pracować i jeszcze otrzymywać naganę to ponad moje siły.
Dzisiaj przyszłam ze szkoły,kazał mi naciągnąć wody ze studni do wanienki.Powiedziałam,że nie.
-Żebym nie musiał krzyczeć-powiedział.
-Jużeś  się wczoraj nakrzyczał to możesz i dzisiaj.-odpowiedziałam mu.
Coś tam mówił,ale ja odeszłam.
Potem,gdy mi powtórzył,co mam zrobić,powiedziałam,że muszę przepisywać zeszyt,co mi wczoraj potargał.
Nie będę robiła nic,choćby mnie zabił,to niech zabije,przynajmniej wszyscy się dowiedzą,jaki z niego ojciec,a on będzie siedział  jako morderca.Nic nie będę robić.
Za kilka dni ludzie będą wiedzieć ,co się u nas działo,bo sąsiedzi wszystko słyszeli.
Boże kochany,co za przeklęty dom.
Na 1 Maja widziałam,jak po pochodzie mała dziewczynka przyleciała do matki.
-Już po pochodzie ,mamuńko.Idziemy do domu-powiedziała.
-Nie zgrzałaś się? Dać ci pić?-i matka wyjmuje z torebki polo-coktę,daje jej pić i idą szczęśliwe do domu.
Jakże im zazdrościłam.Ja nigdy tak nie miałam,nigdy nie byłam tak szczera wobec matki,jak ta dziewczynka.Zawsze musiałam siebie wystawiać ponad innych,bo mamuni sprawiało to przyjemność-jedyną ,jaką mogła mieć w życiu.
Ona zawsze chciała nas widzieć nieprzeciętnymi,a przecież ja jestem najzwyklejszą dziewczyną.
Mamunia chce,żebym była kimś w życiu,żeby mogła się tym szczycić,ale nie wzięła pod uwagę moich możliwości.W podstawówce byłam najlepszą-wg nauczycieli i ludzi-nie wg mojej opinii-mamunia do tego się przyzwyczaiła i nie może pogodzić się z myślą,że może być inaczej.
Ja wcale nie byłam najlepsza.Że byłam grzeczna,cicha,każdemu mówiłam,,dzień dobry,,uśmiechałam się,nie odszczekiwałam się-to zasłynęłam ,jako dobre dziecko i mądre.
A że miałam i troszeczkę rozumu i może zdolności (bo każdy ma zdolności do czegoś),do tego trochę mądrości,do mojej opinii doszło więcej.
Lubiłam polski,zawsze go lubiłam,panie mnie lubiły-to byłam wzorowa.
Gdybym miała inny charakter i te same zdolności,nie wiem,czy bym miała taką samą opinię.
Muszę zrobić coś z sobą.Nauczę się palić,pić(próbowałam wino i koniak,to jest obrzydliwość),chodzić na wagary i nie  przejmować się rodziną.Nie wiem,czy mi się to uda,bo już kilkakrotnie próbowałam,do dziś nie umiem palić,nie miałam w ustach papierosa.
Dziś jadłam bułkę z masłem i dżemem,którą Joaśka przyniosła dla siebie i dla mnie ,jako drugie śniadanie.Kilka lodów,polo-cokta,woda i talerz rosołu fabrycznego,to moje dzisiejsze pożywienie.I nikt się nie zapyta,czy nie jestem głodna,czy coś jadłam.Przecież wiedzą,ze nie jadłam śniadania i w domu tylko ten rosołek.Nic to  nikogo nie obchodzi.
Mamuni nigdy nie daruję tego,że go pocałowała 2 razy w rękę,gdy on mówił,żeby odeszła od niego,bo jej da w pysk.Jak mogła.Czy ona już jest tak nic nie warta.Jak człowiek sztucznie nastawiony na to,że gdy go poniewierają.on im dziękuje z całego serca..
Po co ona go zatrzymywała.Niechby robił ,co chciał.Niech by palił dom,walił wszystko,niechby się topił ,wściekał.Nie mogę jej zrozumieć.Po tym ,co się zdarzyło,mam coraz mniej szacunku dla niej,jego nienawidzę,babcia mnie denerwuje swoim lamentem.
To nie jest świat dla mnie.
Gdybym wczoraj miała trochę forsy przy sobie,ciepłe ubranie-nie wróciłabym do domu.
Jak ona mogła to zrobić?