czwartek, 24 listopada 2016

27 grudnia 1977r

Wczoraj byłam na zabawie.Właściwie nie miałam ochoty na tańce.Miałam oglądać film.Ale ostatecznie zdecydowałam,że pójdę zobaczę co się tam dzieje i wrócę na film.
Dobrze ,że poszłam.Weszłam do środka,zaraz podbiegł do mnie Andrzej S i Stach N ,koledzy brata.Chcieli ,żebym z nimi tańczyła,ale mnie się nie chciało zdejmować płaszcza dla takich tancerzy.
Za chwilę podbiegł Stach G,złapał mnie za ręce i ucieszony,jakby milion wygrał,zaczął mówić,że nareszcie przyszłam,że czekał na mnie,żebym z nim zatańczyła.Powiedziałam mu ,że nie tańczę,że idę zaraz do domu.ale on mówi,że nic z tego i zaczął mi ściągać płaszcz.
Andrzej ze Stachem N coś tam gadali do niego,a mnie zapytali,gdy on poszedł z płaszczem,czy go odczepić ode mnie.Ja się tylko uśmiechnęłam,Stach nadszedł i zaczęliśmy tańczyć.A oni stali pod ścianą i gapili się na nas.Stach zapytał mnie ,czy to mój chłopak.Ja mówię,że nie, ale on nie chciał uwierzyć i musiałam go przekonywać.
Przetańczyliśmy kilka razy,ale potem nagle przyszło mi do głowy ,że może on tylko raz chciał ze mną zatańczyć i wstydzi się odejść.Dlatego ułatwiłam mu to.Powiedziałam,że muszę  iść do domu,bo jest ładny film o 8,30.A on za bardzo mnie nie wstrzymywał ,więc odeszłam ,włożyłam płaszcz i na chwilę stanęłam ubrana.Podeszli znów Andrzej S i Stach N.Potem Marek D i Andrzej Z.Nie chciałam tańczyć.Mówiłam,że idę do domu...ale stałam.Rozmawialiśmy.
Po pewnym czasie podbiegł do nas Bogdan S-mój dawny wielbiciel z podstawówki.Zresztą nie tylko mój,bo jemu podobały się tez inne.Ale tylko do mnie wysyłał wspaniałe liściki opiewające mą wątpliwą urodę i tylko o mnie opowiadał same dobre rzeczy i pisał wiersze ,nie kryjąc się z tym.
Ale kiedyś,gdy za bardzo za mną latał nie zwracałam na niego uwagi,chociaż ,gdy powiedział,że podoba mu się Danka ,to byłam trochę zazdrosna.Od tamtej chwili bardzo się zmienił.On tez uradowany,zaczął mnie błagać ,żebym zatańczyła z nim.No więc zdjęłam płaszcz i zaczęłam tańczyć.Po chwili przeszedł koło na Stach G i powiedział
-Mówiłaś,że idziesz do domu.
Zrobiło mi się trochę głupio.Nie wiedziałam,jak się zachować,ale tańczyłam dalej.Kilka razy St G ,gdy stał koło nas ,długo patrzył na mnie.Nie wiedziałam,gdzie schować wzrok i nie słyszałam, co Bogdan mówi do mnie.A przecież ja chciałam dobrze.Stach nie tańczył z nikim,tylko stał sam,albo z chłopakami rozmawiał.
A Bogdan mi ciągle gadał,że mu się podobam,że jestem piękna,że napisze do mnie,ciągle chciał mnie całować.Mówił,że od dawna się kocha we mnie,że wszystko dla mnie zrobi.Ja się tylko śmiałam.O wpół do dwunastej powiedziałam,że idę do domu, ale z bratem.On się uparł,ze mnie odprowadzi.Był tak uprzejmy,że podał mi i nałożył płaszcz,a potem,gdy mieliśmy wychodzić,powiedziałam,mu ,żeby poczekał,a ja pójdę przeprosić takiego chłopaka.
Znalazłam Stacha.Zapytałam,czy się gniewa na mnie,bo się tak dziwnie zachowywał.On mnie złapał za ręce i powiedział ,że nie,ale dlaczego go tak zrobiłam.Wytłumaczyłam mu to.Powiedziałam,gdy zapytał,czy mogę się  nim bawić teraz ,ze idę już do domu.
-Z kim -zapytał.
-Z nim-odpowiedziałam
I właściwie nie wiem ,jak do tego doszło,że zostałam.Wiem tylko,że to dziwnie wyglądało,gdy wszyscy tańczyli, a myśmy stali w środku trzymając się za ręce i rozmawiając.On jest całkiem inny od Bogdana i Jurka W.Jurek,gdy chciał ze mną tańczyć ,to sam poszedł porozmawiać z chłopakami, z którymi bawiłam się prawie połowę zabawy(to było kiedyś).A Stach nie.
Gdy go zapytałam,co powiedzieć Bogdanowi teraz,gdy już mieliśmy iść do domu, a tu nagle zostaję z innym chłopakiem.A on po prostu odpowiedział,ze mogę powiedzieć,co chcę.
Bezczelny!Ale poszłam do Bogdana,który uśmiechnął się na mój widok i powiedział-Nareszcie.A jego kolega powiedział-Już się nie mógł na ciebie doczekać.
Rzeczywiście,trochę długo mnie nie było.Ale wtedy uśmiechnęłam się ładnie do Bogdana i powiedziałam,że muszę jeszcze zostać pół godziny i bawić się ze Stachem.On tylko zapytał,czy będzie mnie mógł odprowadzić.Powiedziałam,że tak.Pomógł mi zdjąć płaszcz i poszłam,
Dlaczego on jest taki uległy.Na wszystko się zgadza,można z nim robić ,co się chce.Wyrzucił 3 papierosy,gdy powiedziałam,żeby nie palił.Taki fajny dzidziuś z niego,będzie dobry mąż,na wszystko pozwoli żonie.Ale to będzie w przyszłości.
Ja tymczasem poszłam do Stacha,który mnie wypatrywał w tłumie.
Zaczęliśmy tańczyć,Zapytał,co mu powiedziałam,czy to mój chłopak,dlaczego zostałam itd.Peszyłam się trochę,bo co chwila przypatrywał mi się.Powiedziałam,że za pół godziny idę do domu,ale on mówi,że -nie . Będziemy do końca.Denerwowało mnie trochę to jego rządzenie.Ale byliśmy tylko do pierwszej.bo ktoś kogoś pobił,przyjechała milicja i zabawa skończyła się.Powiedziałam,że idę do domu z bratem ale on mówi,że nie,że on mnie odprowadzi.
To moja wina,że pozwalałam mu tak się rządzić,przecież on mi nie dał możliwości wyboru.Gdy tańczyliśmy,właściwie przetańczyliśmy tylko jeden kawałek,podszedł do nas Jurek W i zapytał,czy mogę z nim zatańczyć.odpowiedziałam,żeby zapytał Stacha,ale kochany Stasio odpowiedział,że nie,ale jak Jurek nalegał,to powiedział,że jak chcę, to mogę do  niego iść.Ja wiedziałam,że Jurkowi zależy na mnie ,a jego nie byłam pewna ,bo tak dziwnie się zachowywał,więc powiedziałam,że nie chcę.Jurek odszedł.
Boże,jak ja się czułam wtedy.Ale co miałam zrobić.
Marek G gratulował mu mnie ,więc chyba był zadowolony
.Odprowadził mnie kawałek,postaliśmy.porozmawialiśmy.Mówił,że wie ,gdzie mieszkam,bo był u Jurka J,który mieszka niedaleko nas.Jurek mu pokazał mój dom.Miał przyjść do mnie przed zabawą.Całe szczęście,że nie przyszedł.
Zadawał mi głupie pytania,np,czy to mi będzie szkodzić,jak on będzie pił alkohol,albo czy on jest mój ( w tym wypadku chodziło mu zdjęcie ,na którym jesteśmy obydwoje,Ja go mam dzięki jego siostrze Mariolce,którą przekupiłam i mu ukradła.To zdjęcie jest robione przypadkowo.Myśmy z Joaśką i Tośka robiły sobie zdjęcia i poszłyśmy na boisko,a on tam grał z chłopakami w piłkę rozebrany do spodenek.
I tak ubrany zrobił sobie zdjęcie ze mną.
Ja w płaszczu, a on w spodenkach.Potem Aśka mu dała to zdjęcie bez mojej wiedzy)
Staliśmy dłuższy czas.Czekałam tylko,aż on mi się zapyta,czy może mnie pocałować,bo Jurek i Leszek pytali mnie o to na końcu.A on nie zapytał.Co on właściwie chce ode mnie?Czy ja mu się podobam czy nie.Denerwuje mnie ta niepewność.Ale to dobrze,bo mogę sobie pomarzyć o nim.Ciągle mi się pyta czy mam chłopaka.A okazuje się,że Stach M-jego kolega , który mnie tylko raz odprowadził i z którym tańczyłam kilka razy chwalił się  na zabawie ,że ze mną chodził.
I wszystkie chłopaki z Z są przekonani,że ja z nim chodziłam.Bogdanowi też tłumaczyłam,że nie chodziłam z tamtym.
Jaka ja byłam kiedyś w Stachu G zakochana.
A zobaczyłam go przypadkowo.Jeszcze przyjażniłam się z Joaśką.
Szukałyśmy na przystanku ładnych chłopaków.On mi się wtedy podobał.Wtedy go zauważyłam pierwszy raz.I zaczęłam się w nim kochać.Zbliżyło na trochę to zdjęcie no i wreszcie ta zabawa.Marzyłam o dotyku jego rąk o nim,no i wszytko się spełniło.Trzymał moje ręce przez cały czas w swoich.
Jestem szczęśliwa.Musi mu zależeć na mnie.Wydawało mi się,że to takie dziecko.
Ale teraz wiem,że on nie jest taki głupi.Potrafi myśleć.Wspaniały.

czwartek, 17 listopada 2016

3 listopad 1977r

Boże,czemu taki człowiek żyje na tym świecie?
Ja już nie mogę wytrzymać! Cała się trzęsę z nerwów.
Co tylko przyszłam ze szkoły ,on mi każe lecieć za chlebem.Do sklepu jest chyba ponad kilometr w jedną stronę.Mówię,że mam się dużo uczyć na jutro.
-Co mnie to obchodzi,trzeba było się wczoraj uczyć, a nie czekać.
On uważa moją pracę w drużynie za czekanie.Nic go nie obchodzi moja nauka,byle tylko jego potrzeby były zaspokojone..Boże ,czemu go nie zabierzesz z tego świata.Dziadzia odszedł ,a on żyje.Wszystkich nas wyprowadza z równowagi.Jak ja się będę uczyć na jutro w takim stanie.
Już dostałam jedną dwóję z geografii,to o niego się nie przygotowałam,bo przyszedł pijany i zaczął swoje.Poszłam prawie nieprzygotowana na lekcje i klasówkę.No i już na pierwszej lekcji dostałam 2.
Czemu ja się wogóle urodziłam.Tak mi żle.
Gdyby umarł nawet bym jednej łezki nie upuściła.Jak ja go nienawidzę.
Jak innym jest dobrze.Nie zapomnę widoku Anki z P,z którą byłam na obozie w Leszczynach.
Jak ona tęskniła za rodzicami.A jak przyjechali,jakże się odnosili uczuciowo do siebie.
.Jacy oni szczęśliwi.A Ewka,która mówi,że bardzo kocha ojca,że może z nim na wszystkie tematy porozmawiać.Widziałam,jak grała z ojcem i bratem w piłkę.Nie mogłam uwierzyć,że ojca można tak kochać,że może on być tak dobrym.
Szczęśliwa jestem,że prowadzę drużynę ,a on mi tego zabrania.
Przygotowaliśmy występy na 60 rocznicę Rewolucji,robimy inne rzeczy i wtedy zapominam o wszystkim.
Czuję się szczęśliwa,gdy oni zwracają się do mnie -druhno,gdy mnie pytają o różne rzeczy.Czuję się wtedy ,jakbym była nauczycielka,dorosłą.Jest mi dobrze z nimi i wiem,że oni też mnie lubią.
A on to uważa za ,,ciekanie,,.Ja mu się kiedyś odwdzięczę.
Kupił swojskiej kiełbasy,to trochę nam dał,a resztę schował.Gdy siostra go prosiła,żeby jej troszkę jej dał,to powiedział,że już nie ma ,a sam zajadał.Brał z domu kromkę chleba i wychodził do komory,brał kiełbasę i po kryjomu zajadał.Mamunia potem znalazła tę kiełbasę w komorze.
I czy to jest ojciec?Czy ojciec chowa lepsze rzeczy dla siebie ,a swoim dzieciom odmawia?Jak ja go nienawidzę!
Szłam ze szkoły,taką miałam chęć do nauki ,a teraz nie wiem,czy się zmuszę.

czwartek, 4 sierpnia 2016

27 września 1977 r

Boże kochany,do jakiej jak trafiłam rodziny! 
Taki wstyd!
Dzisiaj był komornik,za jego długi jeszcze z przetwórni chciał zabrać telewizor,pustaki i krowę.
Taki wstyd.
Żeby komornik przychodził.
Pracował kilka miesięcy i czuł się panem świata  na tym skupie,miało być tyle korzyści z tego ,a tu tylko wstyd i długi.
Gdzie moje marzenia.Mam w nosie taki socjalizm w kapitaliżmie,bo chociaż nie wstydziłabym się tej biedy.
Mam wszystko gdzieś!
 Byłam 2 dni z koleżankami na wagarach.W poniedziałek dlatego,że nie byłam przygotowana bardzo dobrze i że koleżanki mnie namówiły.We wtorek dlatego,że nie umiałam biologii.A biologii nie umiałam dlatego,że nie miałam się z czego nauczyć,bo nie mam książki.Teraz ich nie ma nigdzie,a gdy były to wstydziłam się powiedzieć o forsę(40 zł).
Nie wiem,co będę robić.
W poniedziałek na wagarach byłam z dziewczynami u Olki G(była chora?).
Jak ona ma ślicznie w domu,dom piętrowy,ma własny pokój,wspaniale umeblowany.Ma wszystko,czego dusza zapragnie.
Gdy opowiadała,że musi sobie kupić spódnicę wranglerową za dolary,to myślałam ,że się rozpłaczę.Jak ona ma dobrze.Tyle ma pieniędzy i jeszcze do tego taka wygadana.
Tam dowiedziałam się wielu rzeczy,które mną wstrząsnęły.Okazało się,że kilka dziewczyn z naszej klasy miało stosunki z chłopakami! I one mówiły o tym tak spokojnie ,jak dyby nigdy nic. Czułam się wtedy taka niedzisiejsza, niższa.

Chodzę na wagary zaraz od początku roku.To straszne.Czuję,że się coraz bardziej demoralizuję,ulegam wpływom tych ,,nowoczesnych,,,staram się być taka,jak one.To sprzeczne z moim charakterem,ale tak musi być.Wiem,że żle robię,,że wpadam w nałóg,ale to mnie pociąga.To tak,jakbym zażyła narkotyków,
Byłam w teatrze w Krakowie(na wycieczce).Boże,jak tam jest wspaniale!
Pierwszy raz oglądałam sztukę na żywo,pierwszy raz patrzyłam przez lornetkę i siedziałam w loży.Czułam się tak wspaniale.Myślałam,że śnię,jakie to było wspaniałe.
Ja widziałam to pierwszy raz ,a one przyjmowały to ze zwykłą obojętnością.
Do teatru pojedziemy jeszcze raz,na ,,Moralność pani Dulskiej,, (do Słowackiego w Krakowie).
Chciałabym jeszcze raz iść na operetkę.Cudo!

Myślę codziennie o nowym domu,o moim pokoju,widzę go w marzeniach.ale rzeczywistość jest nieubłagana.
Dom pewnie dopiero postawią,jak będę na swoim.Cała młodość do niczego.Ciągle czekam na coś,na jakąś zmianę,ale młodość mija,zestarzeję się i być może wtedy będę szczęśliwa.Może będę miała przytulny dom,rodzinę.Może życie mi wynagrodzi tę straconą młodość.Nie miałam żadnej radości.
Bardzo często myślę o samobójstwie.Ale się boję płukania żołądka po uratowaniu.Nie wierzę w śmierć przez zatrucie tabletkami,a ja tylko na taką mogłabym się odważyć.Jedna dziewczyna zażyła 10 czy 20 tabletek i ją uratowali.To skandal!.Jeżeli ktoś nie chce żyć,to czemu robi się wszystko,aby je przywrócić.A potem jak się pokazać ludziom.
Chciałabym żyć gdzie indziej, w innym kraju albo na innej planecie.
Bo tu jest mi strasznie żle.

poniedziałek, 30 maja 2016

2 maja 1977r

Wczoraj było strasznie.
Tatuń na wieczór przyszedł pijany z 1 Maja. Była u nas ciotka N i W.
W. zaczął z nim rozmawiać o ziemi,że jej ubywa co roku itd.w końcu doszło do tego,że tatuń ni z z tego ni z owego krzyknął do W-wynoś się stąd! Cóż miał chłop robić?Wyszedł.A on trochę spokojnie posiedział.
Wszyscy milczymy.No bo tak się zachować.
A on powoli przysunął do siebie mój zeszyt do historii (notatki) i książkę do historii.
Nagle ,jak nią nie rzuci o ziemię. Aż kartki frunęły,zeszyt był już trochę stary,parę kartek było lużnych i gdy go rzucił,wszystko się porozlatywało. 
Muszę wszystkie notatki od początku roku przepisywać,bo to mi będzie potrzebne przy powtórce do matury.
Potem złapał  lusterko,rzucił o ziemię ,roztrzaskało się..Więcej już nic nie było na stole.
Ja uciekłam na ogród.Za chwilę usłyszałam krzyki mamuni,ciotki,nie mogłam słuchać,pobiegłam do nowego chlewa,ale i tam było słychać,pobiegłam dalej w pola.
Nie mogłam powstrzymać płaczu.Ryczałam na głos.Dobrze,że nikt mnie nie widział.
Gdy byłam na dole,usłyszałam,że ktoś mnie woła.To szła Ania z Jolką od N.
Wytarłam oczy i skierowałam się w stronę domu
Gdy byłam na górze(pola) zobaczyłam babcię na podwórku.Zawołała mnie.Pobiegłam.Miała pretensje ,że nie trzymam jego.A ja nie mogłam.Nie mogłam.wszystko mi było jedno,co się stanie,ale nie mogłam tego słuchać.Babcia zaczęła gadać,więc poszłam do domu.Mamunia była w sieni i go trzymała  za ręce, a on się wyrywał mamuni i chciał uciekać ,czy coś robić.
Mamunia krzyczała,prosiła,żeby się uspokoił ,a on się wyrywał i krzyczał,żeby go puściła,bo dostanie w mordę.I takie podobne rzeczy.Ja go złapałam za drugą rękę i też trzymałam.Ale czułam,że nie utrzymam długo.
Mamunia go prosiła,mówiła pieszczotliwie(!) i nawet go pocałowała w rękę dwa razy.Krzyknęła-Mamuniu!-spojrzała na mnie tylko.
Zobaczyłam to i już nie mogłam,wybuchnęłam płaczem i uciekłam.
Ania już przyszła,A ja uciekłam w pola.Biegłam i płakałam.nie wiedziałam,gdzie mam iść.Tak bardzo mi było potrzeba kogoś,kogoś bliskiego,komu mogłabym się zwierzyć,wypłakać,kto by mnie zrozumiał.Biegłam w kierunku ciotki.Zobaczyłam,że babcia idzie za mną.Kucnęłam na koniczynie,ale i tu słyszałam krzyki.
Pobiegłam dalej.Chciałam iść do pani W.Ale nigdzie nie poszłam.Skręciłam do wąwozu,tam zostałam i beczałam.
Babcia poszła do ciotki albo do wujka Heńka.Wyszłam stamtąd i poszłam prosto drogą,skręciłam na dodatek.Poszłam prosto.Słyszałam i tu krzyki.Nie mogłam.Szłam i szłam,nie mogłam się powstrzymać od płaczu.
Pisałam w myślach list do Warszawy,do ,,Na przełaj,,
Skarżyłam się na niego.Nie mogłam zrozumieć,jak ona mogła go pocałować w rękę,za to ,że on ją tak znieważa.Jak mogła.Czułam,że nienawidzę mamuni za to.Jak ona mogła tak się poniżyć.przecież już nie jest w nim zakochana,bo z tego ,co wynika z jej opowieści,nigdy nie była w nim zakochana.Więc dlaczego.Dlaczego się nie rozwiodła do tej pory.
Ileż on jej nadokuczał.
Zaraz po ślubie uciekł do kopalni.Ożenił się tylko dla majątku,bo był biedny jak mysz kościelna i udawał dobrego.Zamydlił oczy dziadzi i ożenił się z mamunią.A ona tak pozwalała sobą pomiatać przez tyle lat.Przecież on ją ma za nic,a niewolnicę.Wogóle nie liczy się z jej zdaniem.A ona go całowała w ręce.Jak ja nienawidziłam.
Nawet teraz ,gdy to piszę,czuję jakiś wstręt,nie mogę jej zrozumieć.
Czemu ona się tak poniża.
Biegłam,szłam,płakałam.
Już było ciemno,doszłam w pola do Nowej Wsi.Byłam w bluzce z krótkim rękawem i w spódnicy.Było trochę zimno.Poczułam je i się wróciłam,Chciałam spotkać kogoś,komu mogłabym powiedzieć.Wyobrażałam sobie tę osobę,skarżyłam jej się w myślach.Chodziłam tak ze dwie godziny.Przyszłam do domu ,było ciemno.Nie było światła.
Już był spokój.Mamunia była z nim w drugim domu.Przyszłam do tego domu.
Byłam zła,bolały mnie oczy.Troszeczkę w polu zamknęłam je ,bo nie mogłam patrzeć.Kucnęłam i tak zwinięta w kłębek udawałam ,że śpię,ale bałam się,żeby mnie kto nie widział taką i musiałam iść dalej.
Przed snem jeszcze pokłóciłam się z babcią.Denerwowało mnie jej lamentowanie.Nie mogłam słuchać.
Nie mogłam zasnąć w nocy.Jeszcze obudziłam się,gdy przyszłam mamunia z nim do tego domu.I już nie mogłam usnąć.Bolała mnie głowa,przewracałam się z boku na bok.
Rano obudziłam się ,jak rozbita.Oczy zaklejone,głowa pęka.Poszłam do szkoły bez śniadania.Nie pierwszy raz zresztą.Poszłam do Joaśki i poszłyśmy na wagary.
J oczywiście nie wie o tym,co się stało.Nic jej prawie nie mówię,o tym,co się u nas dzieje.
Ale często jestem zła na nią,może z zazdrości,gdy ona się chwali,że ojciec jej dał tyle i tyle forsy,że jest przodownikiem pracy,że chodzą codziennie na spacery z matką.Zaczynam jej wtedy nienawidzieć.Dziś powiedziała,że nie idę do szkoły,to ona też nie idzie.
Gdybym ja miała takich rodziców ,jak ona,gdyby tak o mnie dbali,czy nie jestem głodna,czy mi czegoś nie potrzeba,to miałabym wielkie wyrzuty sumienia ,gdybym poszła na wagary.
Jutro też nie pójdę do szkoły.I pojutrze też.Nie mogę się uczyć.A już mam w tym okresie 5 dwój.Nie chce mi się nic,ani  robić,ani uczyć ,ani żyć.Po co ,dla kogo.Zawsze jest mało i mało dla niego.Lubię robić coś,pracować,ale gdy wiem,że robię to dla jakiegoś celu.,że coś z tego będę miała ja lub ktoś.Że ta osoba będzie zadowolona z mojej pracy.Ale pracować i jeszcze otrzymywać naganę to ponad moje siły.
Dzisiaj przyszłam ze szkoły,kazał mi naciągnąć wody ze studni do wanienki.Powiedziałam,że nie.
-Żebym nie musiał krzyczeć-powiedział.
-Jużeś  się wczoraj nakrzyczał to możesz i dzisiaj.-odpowiedziałam mu.
Coś tam mówił,ale ja odeszłam.
Potem,gdy mi powtórzył,co mam zrobić,powiedziałam,że muszę przepisywać zeszyt,co mi wczoraj potargał.
Nie będę robiła nic,choćby mnie zabił,to niech zabije,przynajmniej wszyscy się dowiedzą,jaki z niego ojciec,a on będzie siedział  jako morderca.Nic nie będę robić.
Za kilka dni ludzie będą wiedzieć ,co się u nas działo,bo sąsiedzi wszystko słyszeli.
Boże kochany,co za przeklęty dom.
Na 1 Maja widziałam,jak po pochodzie mała dziewczynka przyleciała do matki.
-Już po pochodzie ,mamuńko.Idziemy do domu-powiedziała.
-Nie zgrzałaś się? Dać ci pić?-i matka wyjmuje z torebki polo-coktę,daje jej pić i idą szczęśliwe do domu.
Jakże im zazdrościłam.Ja nigdy tak nie miałam,nigdy nie byłam tak szczera wobec matki,jak ta dziewczynka.Zawsze musiałam siebie wystawiać ponad innych,bo mamuni sprawiało to przyjemność-jedyną ,jaką mogła mieć w życiu.
Ona zawsze chciała nas widzieć nieprzeciętnymi,a przecież ja jestem najzwyklejszą dziewczyną.
Mamunia chce,żebym była kimś w życiu,żeby mogła się tym szczycić,ale nie wzięła pod uwagę moich możliwości.W podstawówce byłam najlepszą-wg nauczycieli i ludzi-nie wg mojej opinii-mamunia do tego się przyzwyczaiła i nie może pogodzić się z myślą,że może być inaczej.
Ja wcale nie byłam najlepsza.Że byłam grzeczna,cicha,każdemu mówiłam,,dzień dobry,,uśmiechałam się,nie odszczekiwałam się-to zasłynęłam ,jako dobre dziecko i mądre.
A że miałam i troszeczkę rozumu i może zdolności (bo każdy ma zdolności do czegoś),do tego trochę mądrości,do mojej opinii doszło więcej.
Lubiłam polski,zawsze go lubiłam,panie mnie lubiły-to byłam wzorowa.
Gdybym miała inny charakter i te same zdolności,nie wiem,czy bym miała taką samą opinię.
Muszę zrobić coś z sobą.Nauczę się palić,pić(próbowałam wino i koniak,to jest obrzydliwość),chodzić na wagary i nie  przejmować się rodziną.Nie wiem,czy mi się to uda,bo już kilkakrotnie próbowałam,do dziś nie umiem palić,nie miałam w ustach papierosa.
Dziś jadłam bułkę z masłem i dżemem,którą Joaśka przyniosła dla siebie i dla mnie ,jako drugie śniadanie.Kilka lodów,polo-cokta,woda i talerz rosołu fabrycznego,to moje dzisiejsze pożywienie.I nikt się nie zapyta,czy nie jestem głodna,czy coś jadłam.Przecież wiedzą,ze nie jadłam śniadania i w domu tylko ten rosołek.Nic to  nikogo nie obchodzi.
Mamuni nigdy nie daruję tego,że go pocałowała 2 razy w rękę,gdy on mówił,żeby odeszła od niego,bo jej da w pysk.Jak mogła.Czy ona już jest tak nic nie warta.Jak człowiek sztucznie nastawiony na to,że gdy go poniewierają.on im dziękuje z całego serca..
Po co ona go zatrzymywała.Niechby robił ,co chciał.Niech by palił dom,walił wszystko,niechby się topił ,wściekał.Nie mogę jej zrozumieć.Po tym ,co się zdarzyło,mam coraz mniej szacunku dla niej,jego nienawidzę,babcia mnie denerwuje swoim lamentem.
To nie jest świat dla mnie.
Gdybym wczoraj miała trochę forsy przy sobie,ciepłe ubranie-nie wróciłabym do domu.
Jak ona mogła to zrobić?

wtorek, 17 maja 2016

17.II.1977r-ferie

Czy naprawdę jestem atrakcyjna?
Po dzisiejszym dniu gotowa jestem w to uwierzyć.(Nie na próżno śnił mi się koń)
Joaśka dzisiaj przyjechała do mnie,żeby się podzielić nowinami.Najpierw powiedziała mi,ze SG wypytywał się o mnie.Czy mam chłopaka,czy chodziłam już z kimś ,czy mam zamiar chodzić i tym podobne.Nie przywiązuje większej wagi do tego,bo wydaje mi się to niezbyt prawdopodobne.On ,taki nieśmiały chłopak(nie zawsze),chociaż...Zresztą ,J często lubi fantazjować,żeby było ciekawiej i atrakcyjniej.Toteż nie bardzo jej wierzę,chociaż dobrze by było gdyby to było prawdą i dobrze by było ,gdyby to nie było prawdą.Jakoś tak bardzo mi nie zależy.Myślałam,że jestem wreszcie zakochana ,a tu nie.Gdybym była zakochana,to chyba musiałabym ciągle myśleć o nim i jego mieć ciągle przed oczami.Ale tak nie jest.I nie widzę nikogo,w kim mogłabym się zakochać bez przymusu.
Druga wiadomość,to to,że J zakochała się w jakimś Januszu-19 lat,sportowcu , bardzo obiecującym.Gdzieś się zapoznali u J babci w Ł.Jest nim zachwycona i według jej mowy ,on w niej też.
Pojechałam z nią do P(mam miesięczny,to mogę jeżdzić bez przerwy).
Na ulicy,wchodząc do sklepu dyskutowałyśmy o polityce.Mianowicie ,co by było,gdyby Chiny zrzuciły bombę atomową na Amerykę albo na ZSSR,jak zareagowałyby na to państwa inne.
A zaczęło się od szukania róznic między socjalistami a komunistami.Chodziło nam o to,kim był premier Indii.Ale nie będę się o tym rozpisywać,bo dotąd politykę uważałam za rzecz najmniej godną uwagi, najmniej interesującą.J przekonała mnie,że tak nie jest.
Ją wciągnął do tego ojciec.Codziennie (prawie),rozmawiają na te tematy.A ja nie mam kogo pytać o te sprawy.Tatunia?
On jest ostatnią osobą.do której bym się zwróciła z zapytaniem.A mamunia to i tak się nie rozumie na polityce.Jeszcze ja jej muszę tłumaczyć różne rzeczy.
Wydaje mi się,że J mnie wciągnie do tego,jeżeli ona dobrze rozumuje to będzie dobrym nauczycielem,bo jej mogę o wszystko pytać,mogę jej mówić różne niedorzeczności i w ogóle mogę z nią rozmawiać bez końca.
Potem pojechałam do M do babki,odrobić za bluzkę,którą mi kupiła.Miałam jej nanosić buraków i ziemniaków na zapas,bo dziadek chory na raka i ona wszystko sama musi robić
.Przyszła Kryska na Matyska.
Zaraz przyszły tam chłopaki z jakimś interesem.Babka ich zaraz zaprzęgła do roboty, na co przystali z radością.Pobiłam się trochę z nimi śniegiem,Jurek W tak patrzył na mnie co chwila,jakbym była jakąś nieziemską istotą.Ani nie byłam brudna,ani nie było we mnie nic śmiesznego,więc chyba mu się spodobałam.Zwracają się do mnie mówił moje imię zdrobniale.To on kiedys ,chyba w 6 czy 7 klasie zapełniał moje myśli.ale nie teraz.Gdy odchodziłam,powiedział tak ciepło,,cześć,,
Przyszłam na przystanek, ale nie chciało mi się czekać na autobus,chociaż był za chwilę
Było tak ślicznie,słonecznie,więc nie warto było się dusić w autobusie.Poszłam na piechotę.kupiłam sobie ,Film,,i przeglądałam drogą .Co jakiś czas jakiś samochód przejeżdżał i czasem trąbił,ale każdy kierowca się oglądał za mną -chociaż gazetę odkładałam i szłam uważnie bokiem.Czyżbym się podobała?
Wyszłam na górę ,szłam wolno po boku jezdni i czytałam gazetę.Nadjechała taksówka z tyłu,ja szłam i czytałam,przede mną zatrzymała się.Siedział w niej chłopak za kierownicą -ładny i młody-z tyłu też ktoś ,ale nie zauważyłam ,co to za osoba.Myślałam,że pewnie chce zapytać o drogę albo ,gdzie ktoś mieszka.
Ale on poczekał ,aż doszłam ,wychylił głowę przez okno i zapytał,,Co tam ciekawego pisze?,,
Zatkało mnie.Nie spodziewałam się.
Ale to ,,zatkanie,,nie trwało długo i powiedziałam to,co mi nagle przyszło na myśl.-To moja sprawa-odwróciłam głowę na gazetę,udając ,ze czytam(ani jednego wyrazu nie przeczytałam).
Poszłam dalej omijając taksówkę.Doszły mnie słowa-Myślałem,że tam coś ciekawego pisze-ale takie ,jakby niezbyt pewne ,jak na początku,jakgdyby ten chłopak się komuś tłumaczył,Patrzył,ale ja już nie spojrzałam na wóz,,zatopiona w czytaniu,,.
Gdy odjechali ogarnął mnie straszny śmiech.Gdyby ktoś widział tę scenkę,to zaliczyłby mnie pewnie do klasy idiotek,bo tak ni z tego ni z owego wybuchnęłam śmiechem.Ale musiałam się powstrzymać ,bo nadjechał znowu jakiś samochód,którego kierowca znów się gapił.Już odjechał daleko i jeszcze trzymał głowę odwróconą w moim kierunku.Boże,przecież nie byłam naga!A może ja widziałam siebie ubraną-opatuloną w różowy szalik(w tym kolorze jest mi ładnie),w ciemno brązowej kurtce,teksasach i półbutach-jedynie głowa była zdana na łaskawość pogody,może znajdowałam się na jakimś obszarze,gdzie znika dla oczu ludzkich ubranie i zostaje tylko samo ciało i dlatego panowie byli tak zainteresowani-ale i to niemożliwe,bo ja widziałam wszystkich ubranych.
Może rzeczywiście jestem ładna?Ale jak to możliwe.Codziennie patrzę na swoje odbicie i nie widzę w sobie nic pięknego.Chociaż czasem sama sobie się podobam.Gdybym jednak była chłopcem ,to nie wiem ,jakbym patrzyła na taką dziewczynę ,jak ja.
Dzisiaj rano miałam wspaniały dziwno-bajeczny sen.Śnił mi się mój ślub z Wiaczesławem Tichonowem-Sztirlitzem filmowym.Szukaliśmy domu,gdy szliśmy drogą do naszego domu,za nami biegło coś w rodzaju świnio-owcy tzn była to duża świnia okryta kręconą wełną.Duża.
Potem(nie bardzo pamiętam ,jakim cudem),mój mąż był pięknym koniem,który chciał się za coś zemścić na mnie.Ja mieszkałam na dole w tym domku(był bardzo ładnie umeblowany),a on na górze.Wieczorem drżałam ,bo coś się miało zdarzyć,wpatrywałam się w drzwi,którymi ten straszny koń miał wejść.
Sen się skończył.Miał on w sobie coś z ,,dreszczowców,,,frankensztajna,,bo tak się bałam,jak w czasie oglądania tych filmów.Nie wiem,czy już się obudziłam,czy jeszcze spałam,gdy przyszło mi na myśl,że ten sen nosił nazwę,,Zemsta konia,,
Był on jednocześnie i piękny i straszny.Piękny był początek-jak szliśmy do domku,jak byliśmy w tym domu,jak pięknie biegał tu zrozpaczony(nie wiem czemu,czy ja go zdradziłam i dlatego stał się koniem ,czy z innego powodu,ale wiem,że był zrozpaczony,opuszczony ,straszny i piękny)koń po łąkach,przeskakiwał naszą rzeczkę w K,koło,,Każmirka,,.
Straszne były końcowe sceny,kiedy ja trzęsąc się ze strachu,stałam wpatrzona w drzwi,którymi miała wejść Zemsta Konia.
Wydaje mi się,ze sen ten był wynikiem tego,że oglądałam reportaż węgierski z pięknego wesela,pięknych planów państwa młodych dotyczących przyszłości ,pięknych scen i zakończenia ,które mówiło,że po 8 miesiącach wspólnego pożycia małżeństwo rozpadło się-przyczyna- niezgodność charakterów.
A tak było pięknie,takie plany,wesele bogate.
Wywarło to na mnie duże wrażenie.Nie mogłam się jakoś z tym pogodzić,ze coś tak pięknego zakończyło się tak żle.Oglądając to wesele,myślałam ,jacy oni będą szczęśliwi,zazdrościłam im.A tu masz babo placek.Jestem prawie pewna ,że ten sen śniłam pod wpływem tego filmu.Moim mężem był Tichonow-rosyjski aktor.Ten sen wybrał mi męża.Ładny,ale nigdy by mi coś takiego do głowy nie przyszło
Kończę,bo leci kryminał.Jest 8,30,czwartek,KOBRA.