poniedziałek, 19 listopada 2012

29 stycznia 1975

Co dzień chodzę na pocztę po gazety ,no i listy,jak są.
Dziś tez poszłam i spotkałam BSz. Ona też szła na pocztę i do sklepu.
Na poczcie dostałam gazetę i 2 listy .Od HS i z Rosji.
Potem poszłyśmy do sklepu.Gdy szłyśmy z powrotem przed nami szła pani W.
W pewnej chwili stanęła.
-Pośpiesz się B,bo na ciebie czekam-powiedziała.
-Na mnie?-spytała BSz.
- Nie, na B-powiedziała pani.
Więc ja poszłam szybciej ,ale BSz też.Więc pani prawie nic nie mówiła.
- Idziesz na pocztę?-pani
- Tak-ja.
Potem pani troszkę została w tyle ,BSz szła dużo dalej  z przodu,a ja w środku.
Nie wiedziałam,czy zostać,czekać na panią ,czy nie.
I tak doszłyśmy do poczty.
A tam pani W mówi
-Ja idę na zastrzyk.Chodż ze mną.
Poszłam.
-B ,powiem Ci coś,ale masz o tym nikomu nie mowić.To tajemnica.
-Dobrze,nie powiem.
Tylko pamiętaj.Nikomu.Ani koleżankom ani nawet rodzicom.Pamiętaj.
Myślałam,co to może być za tajemnica,że pani  chce mi  powiedzieć.Może coś o G i niej? Ciekawe.
Ale przyrzekam,że nie powiem nikomu.
-B posłuchaj, na półrocze piątkę z j.polskiego dostaniesz tylko ty.
Z obydwóch klas nikt więcej nie dostanie.Ani L,ani nikt. Przedtem postawiłam 6 piątek,ale teraz chcę stawiać sprawiedliwie.Chcę być zgodna z własnym sumieniem.TL nie dostanie piątki,bo ona ma mniej wiadomości niż Ty.Tobie postawię,bo wiesz ,że stopnie z półrocza tez odgrywają dużą rolę,a chcę Ci zapewnić dobry start dalej.Poresztą ,chyba sama rozumiesz.Tylko proszę Cię,ucz się, weż się do nauki solidnie,tak z gramatyki ,jak i z reszty.Pózniej chcę Cię wysłać na olimpiadę z j.polskiego.Gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości albo pretensje o Twoją piątkę,to wtedy mogę pokazać,że jestes warta tej piątki.
Więc ucz się ,pamiętaj.I nie mów nikomu,ani w kłótni żeby Ci się nie wyrwało,ani nigdy  o tym,co ja ci mówię.Dobrze?
-Tak.
-No ,możesz już iśc,tylko tyle chciałam Ci powiedzieć.

Nie wiedziałam,czy powiedzieć ,,dziękuję,,czy nie.No bo chyba trzeba było podziękować ,za to ,co mi powiedziała .Ale byłam taka oszołomiona,że powiedziałam,tylko ,,do widzenia,, i poszłam.

Dalej szedł SG z matką.Jechali z Bytomia.Widzieli,że szłam z panią W.Matka stanęła z P.
A on stał i patrzył w moją stronę.
-Jużeście przyjechali? Tak szybko?-zapytałam.
Ale on się odwrócił.
Dlaczego?
Nie słyszał,czy dlatego,że mnie widział z panią. A może matka go zawołała?
Dlaczego? On mnie nie obchodzi,ale czemu się nie odezwał?
Ale zaraz zapomniałam o tym,bo tak bardzo się cieszyłam tym,co pani mi powiedziała,że mi ufa i że tylko ja będę miała 5,że aż skakałam po drodze z radości.Wszystko było takie piękne.

Przyszłam do domu.
Mamunia była bardzo smutna.
Chciałam ją ucieszyć czymś,rozweselić i powiedziałam jej o sekrecie.
Ona nikomu nie powie.Prosiłam ją o to.

Teraz i nie tylko teraz,ale i przedtem coraz częściej kłamię ,tylko po to,żeby ucieszyć mamunię.
Nie kłamstwem tylko np zmyślam (bo przecież nie codzień zdarza się piątka ,czy pochwalenie przez nauczyciela),że dostałam 5 z matmy czy z jakiegoś innego ważnego przedmiotu,że np nauczycielka pochwaliła mnie za coś.
I wtedy mamunia się cieszy.
Bo przecież  z nas może tylko się cieszyć,bo z kogóż .Z tatunia?
Więc mogę chyba trochę skłamać,żeby trochę ucieszyć mamunię.
Tatuń to jest do niczego.
Zły gospodarz i w ogóle próżniak.
Mamy tak dużo pola i bieda u nas. Inni mają mniej i żyją dużo,dużo lepiej od nas.
A nie wolno mu nic powiedzieć,nie wolno zwrócić uwagi,bo co on to nie jest.On się uważa ,za kto wie co.
Mamunia musi zawsze wcześnie wstawać,żeby pospokoić w stajni ,a on śpi do 7 czy 8. Nie obchodzi go ,czy krowy ryczą czy nie.Co dzień wychodzi na chałupy,a szczególnie do J.
Podsłuchałam raz ,jak mamunia mówiła do cioci,że tatuń mówił do ciotki J,żeby się  z nm położyła.
Co za świnia! Nienawidzę go! Och,jak bardzo nienawidzę!.
Czuję jakiś wstręt do niego.
Nie mogę się czesać tym grzebieniem,co on,nie mogę siedzieć na tym samym miejscu,co on,nie mogę jeść w tym samym garnuszku ,co on,nie mogę przy nim siedzieć,ani nic ,co jego dotyczy.Łyżkę czy garnuszek muszę wyparzyć i jeszcze nie mogę w nim jeść,jak pomyślę,że on w nim jadł. Ręcznik mam inny ,nie ten ,co on.
To chyba wystarczy,żeby udowodnić,jak bardzo go nienawidzę.

Gdy przyszłam,to zaraz się wzięłam do powtarzania gramatyki z j.polskiego od siódmej klasy.
Nie zawiodę pani.
Bo panią bardzo kocham.
Bardzo.




wtorek, 13 listopada 2012

27 stycznia 1975r

Wstałam dzisiaj o 8,30 rano.
Marzyłam ,że jakiś chłopiec mnie kocha .I tylko mnie.Że spacerujemy razem i takie podobne głupstwa.
Wstałam i jadłam.Przyszedł tatuń i krzyczy
-Dlaczegoś nie pojechała do P!
-Przecież apteka dopiero od 9 otwarta-mówię.
-No to co! Powinnaś już być na 9  w P!.Co to za porządki! Ja ci dam! Będziesz mi tu mówiła,że od 9 otwarta! Ubieraj się szybko i natychmiast mi jechać!
-Autobus dopiero o 9,30-mówię.
-Co mnie to obchodzi! Mogłaś wcześniej wstać i jechać!
I tak krzyczał i krzyczał.
To prawda. Nie przyszło mi do głowy,żeby być na 9 w P.

Tak bardzo chcę,żeby ktoś naprawdę mnie kochał.Ale tak tylko mnie.Żeby nie mógł beze mnie żyć.
Zdaje mi się,że w domu nikt mnie nie lubi.Ani w domu ,ani nigdzie.Może ktoś mnie lubi,ale tego nie okazuje.A ja bym chciała,żeby mi mówił,że mnie lubi i żeby to okazywał.I żeby to wszyscy widzieli.
H też.Niby mówi,że mnie lubi,ale wcale tego po niej nie widać-może czasem.a ja jej tez nie mogę nic powiedzieć o sobie.Wstydzę się jej.Chciałabym mieć o kogoś zaufanie.I żeby mnie nie oszukał.
H-przyjaciółka.A ileż razy się gniewałyśmy.Czy przyjaciółki się gniewają?
No,ale o tym póżniej.
Teraz poszłam na przystanek i czekam na autobus.Ze mną kilka osób.
Słońce tak ślicznie zwodniczo świeci,ale mróz robi swoje.I nos i policzki tak strasznie mi zmarzły i chyba sczerwieniały.Nie wyglądałam chyba zbyt ładnie.
Autobus się spóżniał.Z daleka zobaczyłam H z babką,a za nimi szedł jakiś chłopiec.
Myślałam,że to E.Tak patrzył w moją stronę. No ,a w którąż miał patrzeć?
H przyszła.
-Cześć -powiedziała.Nie odpowiedziałam,żeby nie myślała,że mi na niej zależy.
A tak naprawdę,to mi zależy i to mnie cieszy,gdy ona się dopomina,żebym się do niej odezwała.
-Cześć-powtórzyła.Ledwo skinęłam głową.
Chłopiec został dalej na szosie i usiadł na walizce.Potem podszedł.Okazało się,że to M!
Ucieszyłam  się,że go widzę ,ale i zmartwiłam
,bo przecież nie wyglądałam za ładnie.
Jeśli teraz zwolnił się z lekcji,to pewnie na ich feriach nie będzie w K, a ja się tak cieszyłam,że będzie przychodził do naszej szkoły i będę go widzieć.
Patrzył na mnie.A może i nie na mnie,bo on tak jakoś patrzy z przymkniętymi oczami.Poszedł do przystanku do środka.Jechał do Huty.Potem jechał autobus do S, a oni myśleli,że do W i przeszli na drugą stronę drogi.
M patrzył na mnie.Spojrzałam tylko 2 razy i spotkałam jego wzrok.
(.M kochany.Żebyś mnie choć troszkę kochał)
Potem znów wrócił do przystanku.a gdy juz autobus nadjechał,to po drugiej stronie stanął tak,że go widziałam-jego oczy i twarz.On chyba tez patrzył z boku.Żeby tylko było tak ,jak myśle,bo może to tylko ja sobie wyobrażam.
Kocham się w nim od 12,13 roku życia.Bo on jest śliczny.
Wszystkie dziewczyny się w nim kochają.

Po południu poszłam na pocztę z listem.
Po drodze spotkałam listonosza.
Zapięłam kurtkę,żeby znowu nie dotykał moich piersi,tak ,jak przedtem.Stary chłop.
Wzięłam gazetę i szybko poszłam dalej.
Pod przystankiem stała pani W.
-Dzień dobry-ja
Dzien dobry-pani
Pani zrobiła ruch przywołujący mnie do siebie. Poszłam. Patrzyła na mnie i nic nie mówiła.
Nie mogłam tak patrzeć i się uśmiechnęłam. Pani też.
-No ,możesz już iść.Chciałam tylko Cię zobaczyć.-powiedziała.
Pani W bardzo mnie lubi.
Mówi mi to.
I wszyscy o tym wiedzą.
Mówi,że chciałaby mnie mieć za córkę.
Ona  na razie nie ma dzieci.Ja tez Panią bardzo kocham.
Ale nie okazuję tego.Jakoś się boję.
Nauczycielkę to tak jakoś dziwnie kochać.
Ale ja ją lubię najlepiej ze wszystkich.
Najlepiej.
Nieraz rozmawiałam z nią w myślach
.Gdy płakałam kiedyś przez tatunia, to ona mi tłumaczyła że nie trzeba,że takie jest życie.