sobota, 13 kwietnia 2013

2 luty 1976 rok

Ferie.
2 tygodnie wolnego przede mną. Całe dwa tygodnie.
Wczoraj była wywiadówka.
Był tatuń.
Przyjechał pijany..
Mówił,że to z radości,że mam dobre stopnie.
Podobno profesorka J mówiła,że takich dzieci,jak ja ,potrzeba..Miałam aż 6 trójek ,a reszta to czwórki.
Nie spodziewałam się tych trójek.
 Myślałam,że będę miała mniej.
Wczoraj się popłakałam.Nie mogłam powstrzymać łez.
Po co ja poszłam do tego ogólniaka.Teraz żałuję.Tyle trójek.
Ja się do niczego nie nadaję.Czym ja będę w życiu?Czym? Niczym.
Tatuń się cieszy z moich stopni.Pierwszy raz w życiu  cieszył się z moich stopni.
Czy to była prawdziwa radość? 
Opił się.
Mówił,że z tej radości.
Nie chce mi się jakoś wierzyć.
Może chcąc usprawiedliwić swoją nietrzeżwość przed mamunią ,mówił,że się cieszy ze mnie.
Mamunia też na pewno udaje,że się cieszy.No bo jak można się cieszyć z tylu trójek?
Tatuń mówił,że były wyróżnione 3 dziewczyny z mojej klasy-córka adwokata i córki dyrektorów podstawówek. 
Dlaczego tylko one?
Przecież inni też się dobrze uczą.Czy dlatego,że ich rodzice są na wysokich stanowiskach?
Tak mi się nie chce żyć.Po co ja się w ogóle urodziłam?
Dzisiaj tatuń z mamunią pojechali do P.
Chyba mi coś kupią za te stopnie.Tak mówili.
Ale co oni robią? Za jakie stopnie? Za te tróje?
Nie ,nie chcę.Lepiej by było,żeby na mnie krzyczeli,za takie stopnie,a nie pocieszali mnie.Tak,pocieszali mnie.
Mam wrażenie,że ta radość(?) ma na celu tylko to,żebym ja się nie martwiła. uż sama nie wiem,co rozbić.
Nie zasłużyłam na nie.
Z historii mam tylko trójkę.
A od początku roku mnie nie zapytała.Miałam tylko dwie +3 z kartkówek (najlepsze z klasy) i 3 mi dostawiła sama. Acha,i jeszcze zgłosiłam się sama i dostałam wtedy -4.
Innych to pytała,co trochę.
Przecież,gdyby mnie spytała,to na pewno dostałabym 4,zawsze byłam przygotowana.

W sobotę byłam na zabawie.(Jeszcze nie wiedziałam,jakie będę miała stopnie).
O 18 poszłam do Hanki i o 19 poszłyśmy pod Dom Ludowy.
Zobaczyłam dziewczyny z mojej dawnej klasy i podeszłam do nich.Było strasznie zimno.Przez okno widziałam parę par kołyszących się w rytm muzyki.
Weszłyśmy do środka,bo było zimno.
Nie było dużego ściągu.
Potem przyszły Danka z Maryską.Powiedziałam,im,że spodziewam się samych czwórek.
Potem zaczęło przybywać młodzieży.Tylko parę razy tańczyłam z chłopcami.Nie miałam powodzenia.Patrzyłam,jak w drugim końcu WSz i ED tańczą z dziewczynami. 
Chciało mi się płakać.
Obiecałam sobie,że w drodze do domu porządnie się wypłaczę.Jednak do tego nie doszło.
Gdyby wtedy tatuń był gdzieś w pobliżu,to pewnie poszłabym z nim do domu.Ale go nie było.
Poszłyśmy z Danką go szukać.Nie znalazłyśmy,ale za to mnie się złamał obcas od kozaka.
Poszłyśmy do domu D,ale jej mama bała się przybić mi obcasa,bo mógłby pęknąć.I wyszukała butów D,ale one były za duże.Więc napchałyśmy waty do czubkow,D dała mi jeszcze skarpety i tak wróciłysmy
.Buty i tak były jeszcze za wielkie,ale miałam spodnie i nie było tak widać.
Wtedy zaczęli mnie prosić jacyś chłopcy do tańca i musiałam iść w tych butach.
Nie życzyłabym nikomu takich butów do tańca.No,ale jakoś sobie poradziłam.
Tańczyłam z innymi i szukałam wzrokiem W i E.Kilka razy spotkałam wzrok i jednego i drugiego.
 Gdzieś kolo wpół do dwunastej znów zaczęłam szukać tatunia.Znalazłam go .Był pijany.Prosił,żebym jeszcze trochę została.Zgodziłam się.Usiadłam na ławce z dziewczynami.Podszedł AT i poprosił mnie do tańca.Tańczyłam z nim.Potem odprowadził mnie do ławki i pocałował w rękę.Cofnęłam rękę i uśmiechnęłam się.,,Nie jestem mężatką,,-powiedziałam,bo tak kiedyś słyszałam od Danki.Stał nadal przy mnie.Gdy znów zaczęli grać,poprosił mnie do tańca.I tak kilka razy pod rząd,aż poszłam znowu szukać tatunia.Mówił,że jeszcze trochę pobędziemy,żebym się bawiła,jeszcze z pół godziny.Nie chciał iść do domu.Wróciłam na ławkę,ubrałam kurtkę,usiadłam obok Tereski i pani Z i czekałam.Mówiłam,że tatuń jeszcze nie chce iśc.Pani Z powiedziała,żebym nie szła bez tatunia.
Zaczęli grać.
Podszedł JK i poprosił mnie do tańca.Był trochę pijany i mówił. do mnie,, sąsiadeczko,, i ,że jestem ładna i że pił z moim tatuniem,.Aż musiałam go uspokajać.
Skończyli grać wróciłam na ławkę i znów się ubrałam.Ale potem znów podszedł JK ,nie chciałam z nim tanczyć,ale pani Z i T mówiły,żebym poszła. Więc rozebrałam się i poszłam.Potem znow się ubrałam i poszłam po tatunia.Nie chciał  iść.Był w jakimś towarzystwie.I wszyscy mówili,żeby jeszcze zostać.Powiedziałam,że jeszcze 10 minut..Zgodził się.Usiadłam  z powrotem na ławce i zobaczyłam WSz.Podszedł bliżej i usiadł na tej samej ławce,ale na drugim końcu.Ucieszyłam się.Miałam,nadzieję,że teraz szczęście przyjdzie do mnie.Ale przyszedł AT.
Zdjęłam po raz trzeci płaszcz i poszłam tańczyć .
Tańczylismy blisko siebie.ON poprosił JG.
Tańczyłam blisko At. Może tylko dlatego,żeby wzbudzić zazdrość w W,chociaz nie wiem,czy on coś czuje do mnie.Tańczyliśmy tak kilka razy,bo A mnie wciąż prosił do tańca.
Śmiałam się do AT,żeby W widział.
W pewnym momencie W był bliski nas ,tak,że otarłam się o rękaw jego swetra.Poczułam miękkość wełny.
 Pamiętam ten dotyk do dziś.
Dotyk jego swetra sprawił mi wielka przyjemność.Byłam szczęśliwa.
Potem tańczyliśmy razem we czwórkę w kółeczku.Patrzyłam na W i spotykałam jego wzrok.
Myślałam,jakby było wspaniale,gdyby on mnie przytulił.
Ale AT coś chyba zauważył,bo poprowadził mnie dalej i poprosił kolegę,żeby bawił się z nami w kółeczku.
Byłam taka zła na Adama.Gdyby nie on,to pewnie W poprosił by mnie do tańca.
Gdy muzyka przestała grać ,zobaczyłam,że tatuń idzie w moim kierunku.Powiedział,żebym jeszcze chwilkę została.
Nie chciałam,W słyszał i A tez.
Tatuń coś tam mówił,ale zaczęła grać muzyka i znów A ukłonił się przede mną.
Wpół do drugiej.
Była tak bardzo zmęczona,że nie mogłam ruszać nogami w tych ,,cudownych,, butach.Podeszłam do Jadżki i poprosilam,żeby szła za mną po tatunia i powiedziała mu,żeby szedł już do domu.W patrzył na nas.Poszłyśmy po tatunia i jakoś go wyciągnęłyśmy.Zaczął się ubierać, więc poszłam do ,,mojej,,ławki po kurtkę.Zaczęłam się ubierać. Podszedł Adam i zapytał,czy może mnie odprowadzić.Uśmiechnęłam się i powiedziałam,że nie ,bo idę z tatuniem.Cześć,cześc i poszłam.
Już nie widziałam W.
Tatuń coś tam po drodze mówił.potykał się, podnosiłam go,ciągnęłam do domu-wszystko to jednak było niczym.
Byłam oczarowana tym wszystkim ,co się zdarzyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz